Trudno pozbyć się rzeczy z magazynu dowodów rzeczowych

W magazynach dowodów rzeczowych zalegają sterty rupieci. Sądy, urzędy skarbowe i celne mają problem z ich likwidacją

Aktualizacja: 26.01.2013 12:57 Publikacja: 26.01.2013 11:00

Urząd Skarbowy w Kraśniku szuka właśnie chętnego, który kupi za 40 groszy kosz kierunkowy do motoru MZ-ETZ. Oferuje także do sprzedaży 12 kierunkowskazów do tego motocykla po 70 groszy każdy i kilkanaście innych części po parę złotych za sztukę. Chętnych brak, mimo że ofertę powtarza już po raz trzeci. To dowody rzeczowe ze sprawy karnej, którą jakiś czas temu zakończył miejscowy sąd, orzekając ich przepadek na rzecz Skarbu Państwa. W urzędzie wątpią, że znajdą kupca.

Trudno znaleźć kupca na sprzęt komputerowy, który leżał kilka lat w magazynie

Swego czasu Sąd Rejonowy w Białymstoku wzywał „dotychczas nieustaloną osobę" do odebrania z depozytu sądowego kilku opakowań prezerwatyw i kilkudziesięciu pojedynczych sztuk, wymieniając je z nazwy i rodzaju, a także sześciu wizytówek o treści „agencja towarzyska". Zabezpieczono je podczas przeszukania mieszkania w związku ze śledztwem o czerpanie korzyści z nierządu. Sąd nie mógł ustalić, do kogo należały, i złożył je do depozytu sądowego. Przeleżały kilka lat.

– Sąd musiał dać ogłoszenie w tej sprawie. Takie są przepisy – mówi sędzia Grażyna Zawadzka-Lotko, rzecznik prasowa Sądu Rejonowego w Białymstoku.

W sądowych magazynach dowodów rzeczowych pełno jest rowerów, telewizorów, części komputerowych, siekier, łomów, różnorodnych narzędzi i kłódek. Są wnyki i podrywki służące kłusownikom. Żelazne krzyże, butelki i słoiki. Są ubrania, papierosy z przemytu, buty. Kołpaki i lusterka. Jednym słowem, mydło i powidło.

Wszystko to zabezpieczono na etapie postępowania przygotowawczego przez policję i prokuraturę. Bywa, że bezrefleksyjnie zostały przekazane wraz z aktami śledztwa do sądu.

– Rzeczywiście się zdarza, że dostajemy dowody, które niczemu nie służą. Od pewnego czasu obserwuję jednak, że praktyka prokuratury się zmienia i wiele rzeczy prokuratorzy zwracają na etapie postępowania przygotowawczego – mówi sędzia Grażyna Zawadzka-Lotko.

– Trzeba pamiętać, że każdy organ odmiennie ocenia dany dowód. Ocena sądu niekoniecznie musi być zbieżna z oceną prokuratura co do przydatności danego dowodu rzeczowego dla wyjaśnienia sprawy – dodaje sędzia Jarosław Jedynak z Sądu Rejonowego w Tomaszowie Lubelskim.

Sędziowie przyznają, że poważnym odciążeniem są magazyny dowodów rzeczowych policji. To właśnie tam pozostaje sporo dowodów rzeczowych, których z różnych powodów nie opłaca się transportować do sądu. Choćby ogromne ilości narkotyków zabezpieczonych do konkretnej sprawy.

Po zakończeniu procesu dowody rzeczowe stają się zbędne i trafiają do depozytu

Brudna bielizna do zwrotu

O ile dowody rzeczowe są niezbędne w procesie sądowym, o tyle po jego zakończeniu stają się zbędne. Sąd na podstawie przepisów kodeksu karnego wykonawczego może więc stwierdzić, że nie wiadomo, kto jest właścicielem danego przedmiotu, i wtedy wydać postanowienie o złożeniu go do depozytu, a następnie, gdy nikt się po niego nie zgłosi, wszcząć procedurę, o której mówią uregulowania ustawy o likwidacji niepodjętych depozytów.

Może też stwierdzić, że ktoś jest właścicielem rzeczy i należy mu ją zwrócić. Jeśli nie zostanie odebrana w ciągu trzech lat od chwili doręczenia wezwania, rzecz podlega likwidacji. Sąd może także postanowić, że dana rzecz była przedmiotem służącym do popełnienia przestępstwa, i orzec jej przepadek na rzecz Skarbu Państwa.

Sędziowie przyznają, że rzadko kiedy wezwani odbierają to, co im zabrano na potrzebny śledztwa. Po co bowiem komu zardzewiała i zepsuta kłódka albo zniszczone lusterko od samochodu. Po latach leżenia w magazynie mało który sprzęt komputerowy lub RTV nadaje się do użytku. Nierzadko koszt dojazdu do sądu po jego odbiór wielokrotnie przewyższa wartość depozytu. Dla niektórych odbiór rzeczy może się wiązać z powtórną traumą.

– Przepisy są takie, że po zakończeniu sprawy na przykład o gwałt sąd musi zwrócić ofierze przedmioty stanowiące jej własność, a uznane za dowody rzeczowe, np. zabezpieczoną bieliznę, spodnie, na których znajdują się mikroślady krwi lub wydzielin sprawcy przestępstwa. Nie można orzec od razu o przepadku tych przedmiotów. Sąd jest zobowiązany postępować zgodnie z przepisami – mówi sędzia Jarosław Jedynak.

– Zwrot dowodów to kwestia podjęcia odpowiedniej decyzji, nadrzędnym celem jest jednak, aby dana rzecz wróciła do osoby uprawnionej – podkreśla sędzia Dariusz Śnieżko z Sądu Rejonowego w Bielsku Podlaskim.

Papierosy do pieca

Problemem jest nie tylko zwrot, ale też likwidacja dowodów, którą zajmują się pracownicy sekretariatów sądów, służby celne i przedstawiciele fiskusa. Jeśli dowody zostały zatrzymane przez celników, za ich likwidację odpowiada dyrektor izby celnej. To głównie samochody, papierosy bez znaków akcyzy, towary z podrobionymi znakami towarowymi, leki, różne przemycane dobra, coraz rzadziej alkohol.

– Zasadą jest, że jeśli przepisy nie przewidują ograniczeń w tym zakresie, towar jest sprzedawany podczas licytacji. Gdy sprzedaż nie doszła do skutku, a wyrób posiada wartość użytkową, możliwe jest nieodpłatne przekazanie takich towarów, a kiedy i to nie przyniesie efektu, towary są niszczone – wyjaśnia Marzena Siemieniuk, rzecznik prasowy Izby Celnej w Białej Podlaskiej.

Przyznaje, że sprzedać na licytacji udaje się jedynie samochody i np. bursztyny (jeśli są to okazy unikatowe, trafiają do państwowych muzeów). Wyroby tytoniowe już od kilku lat nie są oferowane do sprzedaży, bo zarówno izba celna, jak i potencjalny nabywca nie jest w stanie spełnić wymagań określonych w ustawie o ochronie zdrowia przed następstwem używania tytoniu (m.in. przebadania poszczególnych partii papierosów, umieszczenia na opakowaniach napisów w języku polskim o szkodliwości palenia, poinformowania ministra zdrowia o dodanych komponentach). Papierosy idą więc do pieca.

– Najczęściej wykorzystywane są jako paliwo zastępcze – mówi Marzena Siemieniuk.

Niszczone są podróbki zegarków lub kosmetyków. Spalane są anaboliki i leki. Do zlewu, zazwyczaj miejskiej kanalizacji, trafia zatrzymany na granicy alkohol traktowany jako niewiadomego pochodzenia. Sporadycznie, gdy służby celne mają pewność co do jego jakości, przekazywany jest do szpitali na potrzeby dezynfekcji. Do policji i wojska trafia broń, noktowizory i materiały uznane za niebezpieczne. Trudność jest z podróbkami odzieży.

– Jeśli właściciel praw do znaku wyrazi zgodę, to towar jest nieodpłatnie przekazywany, a jeśli nie wyrazi takiej zgody lub nie ma możliwości usunięcia znaku, towar zostaje zniszczony – mówi Marzena Siemieniuk.

Firmy jednak tak zabezpieczają swoje produkty, że usunięcie znaków towarowych (na koszt obdarowanego, pod nadzorem organu celnego) najczęściej wiąże się z trwałym uszkodzeniem rzeczy. Tymczasem w magazynach dowodów rzeczowych służb celnych piętrzą się ich stosy. W 2012 r. celnicy w całej Polsce w związku z podejrzeniem naruszenia praw własności intelektualnej i przemysłowej zatrzymali ponad 1,3 mln sztuk towarów.

Siekierka za kijek

Niewiele rzeczy przekazanych przez sąd udaje się też upłynnić urzędom skarbowym.

– W dużej części są to stare rzeczy, które uleżały się już w magazynach i straciły wartość – mówi Paweł Szalak, komornik sądowy I Urzędu Skarbowego w Lublinie. W ubiegłym roku urząd ten dostał do likwidacji 400 spraw. W każdej było od jednego do kilkuset ruchomości przejętych na rzecz Skarbu Państwa.

Przedstawiciele fiskusa najpierw daną rzecz wyceniają, potem organizują dwie rundy licytacji. Jeśli nie zakończy się sprzedażą towaru, jest oferowany z wolnej ręki, a gdy nadal nie ma kupca, nieodpłatnie instytucjom kulturalno-oświatowym. Potem dopiero fizycznie likwidowany.

– Jak znaleźć kupca na zardzewiały łom lub łopatę albo sprzęt komputerowy, który uleżał się w sądowym depozycie kilka lat? Oddajemy to do składnicy złomu lub punktu zbiórki elektrośmieci. Miałem już w swojej praktyce skórkę jakiegoś zwierzęcia naciągniętą na deskę – mówi Paweł Szalak.

Pierwszy Urząd Skarbowy w Lublinie przestał przejmować z sądu takie przedmioty, powołując się na przepisy kodeksu karnego wykonawczego, które nakładają na kierowników sekretariatów sądów obowiązek niszczenia przedmiotów o nieznacznej wartości. To nieostre pojęcie budzi jednak spory i powoduje niepotrzebny obieg dokumentów między sądem a fiskusem.

– Dokumenty krążą, a sądy i tak w konsekwencji zajmują się ich likwidacją, czyli dopilnowaniem, aby przedmioty zostały fizycznie zniszczone – mówi Paweł Szlak.

Ministerstwo Finansów przy okazji nowelizacji kodeksu karnego wykonawczego chce odciążyć urzędy skarbowe od zajęć, które z podatkami nie mają nic wspólnego. Proponuje, aby to właśnie sekretariaty sądów, a nie urzędy skarbowe, zajmowały się niszczeniem dowodów rzeczowych. Sugestie zgłoszone przez Ministerstwo Finansów, Komendę Główną Policji i Służbę Więzienną są analizowane przez Departament Prawa Karnego Ministerstwa Sprawiedliwości.

W sądzie i w urzędzie
Czterolatek miał zapłacić zaległy czynsz. Sąd nie doczytał, w jakim jest wieku
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Spadki i darowizny
Podział spadku po rodzicach. Kto ma prawo do majątku po zmarłych?
W sądzie i w urzędzie
Już za trzy tygodnie list polecony z urzędu przyjdzie on-line
Zdrowie
Ważne zmiany w zasadach wystawiania recept. Pacjenci mają powody do radości
Materiał Promocyjny
Do 300 zł na święta dla rodziców i dzieci od Banku Pekao
Sądy i trybunały
Bogdan Święczkowski nowym prezesem TK. "Ewidentna wada formalna"