Do 1 lipca sądy bardzo rzadko wymierzały grzywnę jako karę samoistną – tylko w 20 proc. spraw. Dla porównania – w Belgii jest to 90 proc. Teraz nie tylko będą częściej orzekały grzywnę, ale i skuteczniej ją ściągały. Ci, co nie zapłacą w terminie, trafią do rejestru dłużników.
Do tej pory, kiedy o wpis musiał się postarać sąd, do rejestru przekazano 6,8 tys. informacji o niezapłaconych grzywnach na kwotę 24,16 mln zł. W 4,4 tys. wypadków dłużnicy uregulowali dług, wpłacając do sądowej kasy 6,33 mln zł. Teraz ma być ich więcej. I chodzi nie tylko o grzywny, ale także nawiązki, koszty sądowe itp. zasądzone płatności. Zaległości bowiem sądy będą zgłaszać do rejestrów dłużników obligatoryjnie.
Po co się wysilać
Kara grzywny przekraczająca przeciętne miesięczne wynagrodzenie, tj. ok. 3,5 tys. zł, jest orzekana w niecałych 4 proc. spraw, a wyższa niż 5 tys. zł zaledwie w 1 proc. – wynika ze statystyk Ministerstwa Sprawiedliwości.
– To niewiele – ocenia Łukasz Zagórski, kryminolog. Jego zdaniem sądy niechętnie orzekają grzywny, bo sądzą, że i tak jest to kara nie do ściągnięcia. – Łatwiej więc skazać na więzienie i karę zawiesić – uważa.
Znacznie szybciej spłacane są grzywny o wartości od kilkuset do 2 tys. zł niż te kilkunasto- czy kilkudziesięciotysięczne.