Instytut Wymiaru Sprawiedliwości przygotował właśnie raport dotyczący obowiązujących przez osiem miesięcy zmian w prawie, które skróciły okres przedawnienia przestępstw. Chodzi o czas od 1 lipca 2015 r. do 15 kwietnia 2016 r. i zmiany dotyczące dodatkowego (a nie podstawowego) terminu przedawnienia.
Kodeks karny stanowił wtedy, że jeśli w okresie przedawnienia (wynosi on w zależności od rodzaju przestępstwa od pięciu do 30 lat) wszczęto w konkretnej sprawie postępowanie, to termin przedawnienia wydłużał się o pięć lat (przed 1 lipca 2015 r. o dziesięć lat).
Minister Zbigniew Ziobro tuż po objęciu resortu sprawiedliwości uznał, że skrócenie terminu przedawnienia było ukrytą amnestią. Zaproponował więc powrót do dziesięcioletniego okresu. Tak też się stało. Od 15 kwietnia 2016 r. przepisy zmieniono.
Nie było epidemii bezkarności
Ilu przestępców skorzystało na krótszym terminie przedawnienia w ciągu ośmiu miesięcy obowiązywania złagodzonych przepisów?
Okazuje się, że niewielu. Częściej przedawniały się tylko lżejsze przestępstwa. Natomiast w sprawach o zbrodnie dochodziło do tego wyjątkowo: tylko w stosunku do jednego oskarżonego przedawniała się karalność czynu.