Dwaj młodzi mężczyźni, jeden z pałką teleskopową, drugi z pistoletem pneumatycznym, wtargnęli do mieszkania w kołobrzeskim bloku. Zaatakowali 21-letniego Damiana R. Napadnięty bronił się, ojczym mu pomagał. Gdy wyrzucali agresorów za drzwi, Damian R. zadał im kilka ciosów nożem. Obaj zginęli. Trzy lata temu sąd apelacyjny utrzymał wyrok dziesięciu lat więzienia dla Damiana R. Sądy uznały, że przekroczył granice obrony koniecznej, bo napastnicy już się wycofywali, a ciosy nożem zadano w plecy.
Niewykluczone, że gdyby do zdarzenia doszło już po wejściu w życie nowelizacji kodeksu karnego, to Damian R. uniknąłby kary. Znowelizowany art. 25 § 2a k.k. mówi bowiem: „Nie podlega karze, kto przekracza granice obrony koniecznej, odpierając zamach polegający na wdarciu się do mieszkania, lokalu, domu albo przylegającego do nich ogrodzonego terenu (...), chyba że przekroczenie granic obrony koniecznej było rażące".
Wciąż obowiązujący art. 25 k.k. stanowi: „Nie podlega karze, kto przekracza granice obrony koniecznej pod wpływem strachu lub wzburzenia usprawiedliwionych okolicznościami zamachu". Zmiana polega więc na tym, że teraz nie będzie podlegać karze także ten, kto przekracza granice obrony koniecznej niejako na spokojnie: nie podlegając strachowi i wzburzeniu.
Minister Ziobro stwierdził, że chodzi o rozszerzenie sytuacji, w których osoba broniąca się będzie mieć pewność, że nie spotkają jej konsekwencje, jeśli przy odpieraniu ataku zrobi krzywdę napastnikowi. Powinna mieć prawo do radykalnych działań, także nieproporcjonalnych wobec zagrożenia, zgodnie z angielską zasadą: mój dom, moja twierdza. To także sygnał dla policji i prokuratury, by dużo więcej sytuacji interpretowała na korzyść osoby broniącej własnego domu.
Trzeba jednak zauważyć, że to rozszerzenie obrony koniecznej dotyczy tylko zdarzeń naruszających mir domowy. Jeśli ktoś przekroczy te granice na ulicy, będzie podlegać dotychczasowym przepisom.