Na zamkniętym osiedlu w podwarszawskich Markach stoi sześć bloków. – Właściciele parkują, jak chcą, panuje kompletny bałagan – skarży się członkini zarządu jednej ze wspólnot z osiedla. – Wielokrotnie dzwoniłam na policję, ta jednak nie chce interweniować. Tłumaczy się, że nie ma do tego prawa.
Z takim problemem zmaga się wiele wspólnot i spółdzielni.
– Dla mnie sprawa jest prosta – mówi Aleksander Snarski, prawnik, doradca ds. rynku nieruchomości z Polskiego Stowarzyszenia Zarządców Nieruchomości. – Jeżeli osiedle jest współwłasnością właścicieli lokali tworzących wspólnotę mieszkaniową, to o drogi najczęściej dba w ich imieniu zarząd (patrz: ramka). Podobnie w wypadku spółdzielni. Ale czym innym jest dbałość o drogi i ponoszenie kosztów ich utrzymania, a czym innym podejmowanie interwencji, by wyegzekwować przestrzeganie prawa i zasad współżycia społecznego.
Jeżeli więc właściciel postawi samochód np. na drodze przeciwpożarowej, lekceważąc ustawiony na niej znak zakazu zatrzymywania się, zarząd nie może interweniować – uważa Snarski – bo to nie należy do jego zadań. Nie ma także uprawnień do zakładania blokad na koła samochodów zaparkowanych w miejscach niedozwolonych ani karania mandatami. Co najwyżej może zwrócić takiej osobie uwagę, ale na ogół nie odnosi to skutku. Powinien natomiast wezwać policję lub Straż Miejską.
Wcześniej jednak – jego zdaniem – zarząd musi zlecić opracowanie dokumentacji związanej z organizacją ruchu na terenie osiedla. Zostaną w niej oznaczone strefy zamieszkania – znakami D-40 i D-41 (oznaczają początek i koniec tej strefy), oraz znaki zakazu zatrzymywania się. Dokumentacja – powinna ją wykonać osoba mającą stosowne uprawnienia – musi być zatwierdzona przez inżyniera ruchu zatrudnionego przez urząd miasta (jeżeli takiego posiada), a następnie przekazana Straży Miejskiej oraz policji. Będzie to wystarczająca podstawa do tego, by służby te w razie potrzeby podjęły interwencję. W praktyce jednak – przyznaje Snarski – bywa z tym różnie.