Od lat eksperci od bezpieczeństwa ruchu drogowego narzekają na system szkolenia najmłodszych kierowców. Od lat mówi się też, że trzeba go zmienić. Poza niewielkimi korektami (najgłośniejsze to zmiany na placu manewrowym) szkolenie i egzamin przebiega jednak po staremu, a przygotowana cztery lata temu rewolucja utknęła w poprzednim Sejmie.
– Przyjrzę się temu projektowi i nie wykluczam, że go poprę – mówi „Rz” minister Grabarczyk o projekcie ustawy o kierujących pojazdami z 2003 r. Przez trzy lata leżał w Ministerstwie Transportu, na początku 2007 r. przyjął go rząd, zaraz też trafił do Sejmu. I utknął w podkomisji.
Ustawa ma wprowadzić racjonalny system szkolenia najmłodszych kierowców. Pierwszy dokument uprawniający do jazdy – choć niesamodzielnej – będzie mógł dostać 16-latek. Pomysł podoba się nowemu ministrowi. Obawia się tylko, czy uda się wprowadzić system egzekwowania „kontrolowanej” jazdy. Chodzi o to, by niepełnoletni nie jeździli sami, lecz w towarzystwie doświadczonego kierowcy.
Rozważany jest też dwuletni okres próbny. Przez siedem miesięcy od otrzymania prawa jazdy nowicjusz będzie musiał jeździć z zielonym listkiem. Nie wolno mu będzie przekroczyć 50 km/h w terenie zabudowanym i 80 km/h poza obszarem zabudowanym, niezależnie od rodzaju drogi i dyspozycji znaków drogowych. Między piątym a siódmym miesiącem będzie zobowiązany ukończyć dwa szkolenia: z zagrożeń w ruchu drogowym oraz bezpieczeństwa ruchu drogowego. Po pierwszym wykroczeniu dostanie list ostrzegawczy, a po drugim trafi na kurs reedukacyjny. Jeżeli w ciągu okresu próbnego popełni trzy wykroczenia, straci prawo jazdy.
Nowa ustawa będzie też surowsza. Po zebraniu 24 punktów karnych kierowcy odbędą kurs reedukacyjny (dziś tylko egzamin sprawdzający kwalifikacje). Cofnięcie prawa jazdy grozi temu, kto w ciągu pięciu lat od skierowania na kurs znów zbierze 24 punkty.