Na polskich drogach, po których jeździ ponad 10 mln kierowców, stoi dziś w sumie 550 stacjonarnych fotoradarów. Duża część kierowców porusza się autami kupionymi na kredyt lub w leasingu. Problem pojawia się wtedy, kiedy przekroczą oni dozwoloną prędkość, a straż miejska i Inspekcja Transportu Drogowego rozpoczynają poszukiwania właściciela. Prawo bankowe przewiduje wskazanie posiadacza samochodu na kredyt czy w leasingu. Nie dla wszystkich jednak obowiązek ten jest oczywisty i bezwarunkowy.
– Nikt nie gwarantuje, że ujawniając dane właściciela, bank czy firma leasingowa nie naruszy praw osób trzecich. Przecież nigdzie nie jest zapisane, że tylko kredytobiorca może poruszać się kupionym na raty autem – wyjaśnia radca prawny Mirosław Pawełczyk.
Janusz Ziemba, specjalista od prawa bankowego, wyjaśnia, że troska o porządek prawny i bezpieczeństwo na drogach musi się wiązać z zagrożeniami.
– Gra jest jednak warta świeczki – uważa.
Wydają, by nie płacić
– Dziennie w skali całego kraju dostajemy kilkadziesiąt zapytań o dane leasingobiorcy – mówi Andrzej Porczyński, przedstawiciel jednej z firm leasingowych na Śląsku. Twierdzi, że w takiej sytuacji firma nie ma wyjścia. – W przeciwnym razie to my jako właściciel zostalibyśmy obciążeni mandatem – wyjaśnia.