Prawo drogowe: im więcej zakazów i nakazów obowiązuje, tym bardziej kierowcy je lekceważą

Im więcej zakazów i nakazów obowiązuje, tym bardziej kierowcy je lekceważą. Maleje też bezpieczeństwo jazdy.

Aktualizacja: 20.10.2013 10:07 Publikacja: 19.10.2013 10:12

Takie obrazki nie są niczym wyjątkowym na polskich drogach.

Takie obrazki nie są niczym wyjątkowym na polskich drogach.

Foto: Fotorzepa, Michał Walczak Michał Walczak

Kiedy kierowca widzi na jednym słupie pięć, a bywa, że i więcej znaków, zaczyna lekceważyć wszystkie. A wówczas wypadek, a przynajmniej wykroczenie murowane. Specjaliści od bezpieczeństwa ruchu drogowego od lat ostrzegają drogowców, że czas to zmienić. Prowadzono nawet specjalne badania, przygotowywano raporty, zapowiadano zmiany. Znaków miało być mniej, a nie jest. I wszystko wskazuje na to, że długo nie będzie. Zamiast zdejmowanych dzisiaj zakazów na przykład wjazdu wózków ręcznych, znaków informujących o poczcie, bufecie lub kawiarni pojawiają się nowe, informujące na przykład o zasięgu sieci Wi-Fi.

Remont na drodze się kończy, a znaki tymczasowe pozostają i mylą kierowców

Porządki na słupach

Andrzej Kowalewski, prezes dolnośląskiego stowarzyszenia kierowców, odwiedził ostatnio stolicę. Pech chciał, że kilka godzin wcześniej zakończyła się w niej impreza sportowa pod hasłem „Biegnij, Warszawo". W miejscach zamkniętych dla kierowców zawieszono znaki tymczasowe. Większość wprowadzała zakazy wjazdu na teren trasy imprezy. Warszawscy kierowcy mieli mniejszy problem z poruszaniem się po stolicy po zakończeniu biegu, zamiejscowi dużo większy.

Inny przykład? Remont nawierzchni mostu. Na czas prac zamontowano na nim znaki o ograniczeniu prędkości. Kończą się prace, robotnicy wyjeżdżają, a znaki zostają.

Czy tak być musi?

– Znaki tymczasowe, pojawiające się przy okazji różnego rodzaju imprezach sportowych czy okolicznościowych to niewielki problem – twierdzi inżynier organizacji ruchu Bogdan Zdrajewski. Dużo większy jego zdaniem to tzw. przeznakowanie polskich dróg.

Już w 2008 r. Najwyższa Izba Kontroli uznała, że Główna Dyrekcja Dróg Krajowych i Autostrad ma kłopoty ze stawianiem znaków drogowych. Rok później dyrekcja przeprowadziła monitoring ponad 16 tys. dróg krajowych i przyznała, że problem jest. Po zmianach sytuacja ma się poprawić.

Znaki ostrzegawcze A-16, 17 i 24, ostrzegające o dzieciach, które mogą się pojawić, o przejściu dla pieszych czy też zbliżaniu się do lotniska, będą ustawiane tylko w miejscach, w których kierujący pojazdami mogą mieć trudności z właściwą oceną sytuacji na drodze.

Z kolei znak B-25 (zakaz wyprzedzania) nie będzie stawiany tam, gdzie taki zakaz wynika już z innych przepisów i zapowiada go np. linia ciągła.

Kiedy widać gołym okiem

Co do znaku B-33 (ograniczenie prędkości do 50 km/h) to doprecyzowano, iż nie stosuje się go, jeśli kierujący w jednoznaczny, niebudzący wątpliwości sposób może ocenić geometrię drogi oraz jej stan techniczny.

– Przed wprowadzeniem ograniczeń prędkości trzeba rozważyć inne sposoby podkreślenia geometrii drogi, np. stosowanie tablic prowadzących na łukach – wyjaśnia inżynier Zdrajewski.

Stare do kosza

W miejsce likwidowanych i redukowanych znaków drogowych zostaną wprowadzone nowe – lepsze, które sprawdziły się m.in. w Niemczech. Chodzi np. o informację o mokrej nawierzchni – biała tabliczka z czarną chmurką. Pod takim znakiem umieszczano by znak informujący o dopuszczalnej prędkości.

– Gdyby nawierzchnia była sucha, kierowca jechałby normalnie, tj. zgodnie z ogólnymi przepisami, na mokrej musiałby zwolnić do prędkości wskazanej na znaku – tłumaczy Zdrajewski.

Inny przykład: w miejscach, w których często pojawia się mgła (takie są np. na autostradzie A4), na drodze malowano by półkola dla kierowców. Informacja dla prowadzącego auto byłaby taka: jeżeli widzisz trzy półkola, możesz jechać np. 90 km/h, jeżeli dwa – 70 km/h, jeśli jedno – zwolnij do 50 km/h. Zniknie znak informujący o znajdującym się w pobliżu budynku.

Mniej będzie także znaków zakazu wyprzedzania, ograniczeń prędkości. Linia ciągła ma być pojedyncza, a nie podwójna, a linia na krawędzi jezdni na drogach zwykłych, zamiast liczyć 24 cm, będzie miała 12 cm szerokości. Dzięki takim zmianom uda się namalować ich dwa razy tyle.

Co za dużo, to...

– Płynne poruszanie się samochodem w obcym terenie jest dzisiaj trudne, właśnie z powodu zagęszczenia znaków pionowych – twierdzą kierowcy.

Potwierdzają to policjanci z drogówki.

– Pół biedy, gdy kierowca pochodzi z danego miasta i często porusza się po jego drogach. Problem mają natomiast przyjezdni – mówi „Rz" Stefan Kosiński z radomskiej drogówki.

Zakaz prywatnych znaków

Postawienie znaku na drodze wymaga zatwierdzenia, a nielegalne stawianie słupków, które np. ograniczają parkowanie, może oznaczać wizytę w sądzie. Niewiele osób zdaje sobie z tego sprawę.

Znak zakazu zatrzymywania powieszony na bramie, samowolnie wkopany słupek czy ustawione pachołki, które mają pomóc w zarezerwowaniu miejsca do parkowania, to zmora wielu kierowców. Podobnie jak koperty malowane przed sklepami, by ich właściciele mogli spokojnie dowieźć towar.

Niewielu przedsiębiorczych obywateli, którzy podejmują takie działania, wie, że popełnia wykroczenie. Mówi o tym art. 85 kodeksu wykroczeń. Dla tych, którzy samowolnie ustawiają albo samowolnie usuwają znaki, przewiduje on areszt, ograniczenie wolności albo grzywnę. Oprócz tego winowajcy mogą zostać zmuszeni do usunięcia nielegalnego oznakowania, i to na własny koszt.

masz pytanie, wyślij e-mail do autorki

a.lukaszewicz@rp.pl

Konsumenci
Pozew grupowy oszukanych na pompy ciepła. Sąd wydał zabezpieczenie
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Sądy i trybunały
Dr Tomasz Zalasiński: W Trybunale Konstytucyjnym gorzej już nie będzie
Konsumenci
TSUE wydał ważny wyrok dla frankowiczów. To pokłosie sprawy Getin Banku
Nieruchomości
Właściciele starych budynków mogą mieć problem. Wygasają ważne przepisy
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Prawo rodzinne
Przy rozwodzie z żoną trzeba się też rozstać z częścią krów