Zagraniczne fotoradary zbierają żniwo w Polsce. Ponad 25 tys. kierowców dostało już przesyłkę albo może się jej spodziewać. Polski punkt kontaktowy, który udziela informacji o danych właścicieli pojazdów zarejestrowanych w Polsce, ma dużo pracy. Kierowcy, którzy podczas wakacji podróżowali przez terytorium Litwy, Austrii, Bułgarii, Niemiec i Włoch, nie mają co liczyć na pobłażliwość.
Trudno uniknąć odpowiedzialności
Wykroczenia dotyczą najczęściej przekroczenia prędkości, jazdy bez zapiętych pasów bezpieczeństwa czy wymaganego dla motocyklistów kasku ochronnego, a także rozmowy przez telefon komórkowy bez zestawu głośno mówiącego.
Cała operacja wysłania danych trwa kilka dni. Jeśli kierowca nie zapłaci, zagraniczny sąd orzeknie grzywnę, a tę ściągnie polski komornik. Do mandatu doliczy jeszcze koszty egzekucji.
W razie złapania przez drogówkę dyskusji już nie ma. Lepiej mieć przy sobie wystarczająco dużo gotówki. I to w lokalnej walucie. Policja ma świadomość, że jeśli kierowca wyjedzie z niewyegzekwowaną od ręki karą, może jej już nigdy nie uiścić.
W praktyce we wszystkich krajach Europy mandaty płaci się od razu na miejscu kontroli. Na obcokrajowców nakładane są zazwyczaj mandaty gotówkowe lub płatne za pomocą kart płatniczych. Jeśli kierowca nie ma przy sobie gotówki, jest eskortowany do bankomatu lub banku. Gdyby był niewypłacalny, to np. policja w Austrii ma prawo zarekwirować cenną rzecz, m.in. aparat fotograficzny, kamerę czy telefon komórkowy, a w Niemczech – skonfiskować samochód.