Ośrodki egzaminowania, szkoły nauki jazdy i Wojewódzkie Ośrodki Ruchu Drogowego znowu przeżywają boom. Liczba chętnych na kursy i egzamin na prawo jazdy wzrosła w całym kraju średnio o 30 proc. W wielu miastach na egzamin trzeba czekać kilkanaście dni, wcześniej dwa, trzy. Powód? Zbliża się 4 stycznia 2015 r., a wraz z nim surowe prawo dla kierowców i to zarówno tych młodych jak i doświadczonych.
Nie chcą ryzykować
Najtrudniej będą mieć młodzi kierowcy, bo będą poddani próbie. Przez pierwszych osiem miesięcy będą musieli jeździć wolniej i z zielonym listkiem na szybie. Kolejne pięć lat też będzie "na cenzurowanym". Jeśli młody stażem kierowca uzbiera 24 pkt. albo popełni choćby jedno przestępstwo z zakresu ruchu drogowego, straci prawo jazdy. Surowiej będzie też dla kierowców, którzy często popełniają wykroczenia. Znikną kursy pozwalające redukować punkty. Po uzbieraniu 24 pkt. kierowca nie straci prawa jazdy, ale pójdzie na drogi kurs doszkalający. Po nim zebrane punkty zostaną skasowane, ale przez 5 lat kierowca nie będzie mógł przekroczyć limitu 24 pkt. Jeśli to zrobi, straci prawo jazdy.
Nic więc dziwnego, że w ostatnich miesiącach przed wejściem w życie takich przepisów wszyscy ruszyli do ośrodków. – To ostatnie miesiące by zdążyć – zauważa Janusz Kądziela, egzaminator na prawo jazdy. Największy ruch jest wśród zainteresowanych kat. B (samochód osobowy).
5 lat będzie poddawany kontroli kierowca, który zda egzamin po 4 stycznia 2016 r.
– Kandydaci biorą pod uwagę fakt,że mogą nie zdać za pierwszym razem więc ruszyli do ośrodków szkolenia – mówi Kądziela.