Naczelna Izba Aptekarska apeluje do ministra zdrowia o zmianę rozporządzeń, które klasyfikują leki dopuszczone do sprzedaży w placówkach obrotu pozaaptecznego oraz punktach aptecznych. Uważa, że w Polsce mamy do czynienia z całkiem niekontrolowaną sprzedażą leków w sklepach spożywczych czy na stacjach benzynowych.

„To jest niedopuszczalne, aby podmioty zaspokajające potrzeby ludności w zakresie dostępu do benzyny, żywności czy napojów alkoholowych prowadziły też obrót farmaceutykami. Kompetencje pracowników tych placówek także nie uprawniają ich do informacji o wydawanym leku" – pisze do ministra Grzegorz Kucharewicz, prezes NIA. Zaznacza, że dla bezpieczeństwa ludności leki powinny być sprzedawane w aptekach.

Nieco inne spojrzenie ma Inspekcja Farmaceutyczna. – Nie można powiedzieć, że leków w sklepach spożywczych nikt nie nadzoruje, bo sprawdza je Państwowa Inspekcja Handlowa. A jeśli widzi jakiś problem z asortymentem, to powiadamia inspektora farmaceutycznego. Sklepy spożywcze podlegają też nadzorowi sanepidu, który reaguje, gdy zarówno żywność, jak i leki są przechowywane w zbyt wysokich temperaturach – mówi Zbigniew Niewójt, zastępca głównego inspektora farmaceutycznego.

Podkreśla, że minister zdrowia zawsze może modyfikować listę leków dopuszczonych do sprzedaży poza aptekami. – Ale jeśli sprzedaż byłaby dozwolona wyłącznie u farmaceuty, nagle okazałoby się, że ludzie z małych miejscowości, gdzie nie opłaca się utrzymywać apteki, muszą jechać kilkanaście kilometrów po środek przeciwbólowy