Szpitale jak zadłużały się przed kilkoma laty, tak się zadłużają. Z najnowszych danych Ministerstwa Zdrowia wynika, że zobowiązania lecznic za pierwsze półrocze 2014 r. wynoszą 10 mld zł. W 2010 r. ich kwota była podobna – 9,9 mld zł. Długi mają zarówno te szpitale, które działają w formie spółki, jak i ZOZ.
Wielkość długu nie byłaby tak zaskakująca, gdyby nie przepisy ustawy o działalności leczniczej. Kiedy zaczynały obowiązywać w 2011 r., rząd twierdził, że będą lekiem na całe zło. Samorządy zostały zobowiązane do tego, by likwidować zadłużone samodzielne publiczne ZOZ albo przekształcać je w spółki prawa handlowego.
Okazuje się, że mimo przekształceń wciąż się zadłużają. Przykładem jest Mysłowickie Centrum Zdrowia. Miasto przekształciło ZOZ w spółkę z o.o. w 2009 r. Przy tej okazji przejęło kilka milionów jego długu. Spółka jednak już na starcie zaczęła generować po 200 tys. zł długu miesięcznie.
Komercja poległa
– Udało nam się tę kwotę znacznie zmniejszyć. Zobowiązania maleją i za cały 2013 r. wyniosły już tylko 450 tys. zł – zaznacza Marta Wencek, prokurent mysłowickiej spółki szpitalnej.
Jej zdaniem usługi komercyjne, czyli to, co miało być główną zachętą dla samorządów do przekształcenia lecznic w spółki, nie sprawdziło się w praktyce. – Spółka mogłaby zarabiać na odpłatnych usługach bez większych ograniczeń i spłacać długi. Kłopot w tym, że np. ciężarnych pacjentek nie interesują usługi osobistej położnej za 600 zł – wyjaśnia.