Od września 2012 roku do szkół chodzi 4,6 mln uczniów. Według Ministerstwa Edukacji Narodowej niż demograficzny najbardziej dotknął gimnazja. Gimnazjalistów mamy o 49 tys. mniej niż w ubiegłym roku szkolnym (2011/2012). Z danych statystycznych można jednak wnioskować, że coraz mniej uczniów wybiera zasadnicze szkoły zawodowe. W roku szkolnym 2011/2012 chodziło do nich 216 tys. osób, a w tym roku 202 tys. (spadek o 6,5 proc.) W gimnazjach spadek wynosi 4 proc. Absolwenci gimnazjów mimo akcji promującej szkoły zawodowe, od konkretnego zawodu wolę jednak świadectwo maturalne. A to można uzyskać w liceum lub technikum.
Antoni Jeżowski z Instytutu Badań w Oświacie zauważa, że niż, który dotarł do szkół gimnazjalnych będzie trwał przez najbliższe dziesięć lat, a w ponadgimnazjalnych w ciągu najbliższych 25 lat nigdy nie będzie tylu uczniów, ilu w tym roku szkolnym.
W wyniku niżu, a także polityki oszczędnościowej samorządów, z mapy Polski zniknęło 349 szkół publicznych. Oznacza to, że samorządom, mimo chęci, nie udało się zlikwidować 378 placówek, czyli 48 proc. z tych wytypowanych do zamknięcia. Do końca lutego 2012 r. radni podjęli bowiem uchwały o zamiarze likwidacji 727 szkół.
Najwięcej szkół zniknęło w województwie lubelskim (41), małopolskim (36), wielkopolskim (35), a najmniej w kujawsko-pomorskim (1), podlaskim i świętokrzyskim (po 8). Zdaniem Mirosława Lecha, wójta gminy Korycin, mniej szkół zamknięto tam, gdzie już wcześniej władze samorządowe świadomie dokonały racjonalizacji sieci, przygotowując się do niżu.
Liczba zatrudnionych nauczycieli w tym roku szkolnym zmniejszyła się o 7 tys.Od września 2012 r. uczy 668 tys. pedagogów, a rok wcześniej uczyło - 661 tys. (spadek o 1 proc.) MEN zauważa, że procentowy spadek uczniów jest większy niż nauczycieli. Marek Olszewski ze Związku Gmin Wiejskich wyjaśnia, że spadek liczby nauczycieli nie może być taki sam jak uczniów. Wyjaśnia, że gdy w klasie jest mniej o 2-3 uczniów, to nie oznacza, że będzie ona zlikwidowana, a w konsekwencji zabraknie pracy dla nauczycieli.