Prace nad ustawą antydyskryminacyjną rozpoczęły się jeszcze w 2001 r. Termin na jej wprowadzenie w życie minął 1 maja 2004 r. wraz z wejściem Polski do Unii Europejskiej.
Ta trwająca już przeszło sześć lat zwłoka zaowocowała groźbą nałożenia na Polskę ogromnych kar (dochodzą do kilkudziesięciu tysięcy euro za każdy dzień spóźnienia). Dwa wnioski w tej sprawie zostały już złożone przez Komisję Europejską w Trybunale Sprawiedliwości UE w Luksemburgu. Kolejne trzy postępowania są w toku.
Rząd ostatnio przedstawił najnowszy projekt, który ma załatać tę lukę. Zgodnie z planem legislacyjnym powinien zostać przyjęty przez Radę Ministrów do końca czerwca. Wtedy trafi do Sejmu.
– Nie chcemy tej ustawy, bo jest zła – mówi Joanna Piotrowska z Feminoteki. – Oczekujemy od rządu, że podejmie z nami rozmowy i wysłucha naszego zdania. Feminoteka, walcząca o równouprawnienie kobiet, jest jedną z organizacji zainteresowanych tym, by nowe przepisy wprowadziły w Polsce nowoczesny system ochrony przed dyskryminacją ze względu na płeć, wiek, niepełnosprawność, poglądy polityczne, wyznanie, przynależność etniczną czy orientację seksualną. Obok niej w Koalicji na rzecz Równych Szans są także m.in. Helsińska Fundacja Praw Człowieka, Amnesty International, Kampania przeciw Homofobii czy Stowarzyszenie Romów w Polsce.
– Już od dłuższego czasu próbujemy nawiązać kontakt z rządem – mówi Draginja Nadażdin, dyrektorka Amnesty International Polska.