Wczoraj, 20 kwietna w Ministerstwie Zdrowia odbyło się spotkanie Ewy Kopacz z lekarzami i Porozumieniem Zielonogórskim. Ustalono, że w przyszłym tygodniu strony wspólnie opracują jednoznaczną i ostateczną interpretację art. 42 i 45 ustawy o zawodzie lekarza i lekarza dentysty oraz rozporządzenia o receptach.
Bez wizyty
– Ministerstwo zgadza się z nami, by w interpretacji wskazać, że pacjent, który od dawna leczy się na tę samą chorobę, nie musi za każdym razem umawiać się na wizytę po receptę, bo tę lekarz może mu wystawić na telefoniczną prośbę – mówi „Rz" Jacek Krajewski, prezes Porozumienia Zielonogórskiego. Dodaje, że pisemne oświadczenie ukaże się na stronie internetowej resortu. Spotkanie jest efektem sporu, jaki toczy się między lekarzami a Narodowym Funduszem Zdrowia od początku marca.
Przypomnijmy, że kilka tygodni temu przychodnie zaczęły odmawiać wystawiania chorym recept na telefon. Wstrzymanie tej praktyki było spowodowane komunikatem, który zamieścił na swojej stronie mazowiecki oddział NFZ. Jego stanowisko poparły inne oddziały wojewódzkie. Powołując się na ustawę o zawodzie lekarza i lekarza dentysty, fundusz poinformował, że przed wystawieniem recepty na leki refundowane medyk powinien osobiście zbadać pacjenta. W przeciwnym razie powoduje nienależną choremu refundację z pieniędzy publicznych. Fundusz może wówczas nałożyć na niego kary finansowe lub w ogóle odebrać mu prawo wystawiania recept refundowanych.
W odpowiedzi na działanie funduszu larum podnieśli lekarze i przewlekle chorzy pacjenci (cukrzycy, astmatycy itd.), którzy musieli zacząć w marcu chodzić do gabinetu po seryjną receptę.
Naczelna Izba Lekarska stwierdziła wówczas, że nie ma żadnych podstaw, aby do wystawienia recepty stosować te same zasady co do wydawania orzeczeń lekarskich o stanie czyjegoś zdrowia, o których mówi wspomniany art. 42 ustawy. Orzeczenia medyk wydaje przecież po osobistym zbadaniu pacjenta i udokumentowaniu porady.