Zrozumiałe jest, że hodowca, który przez lata prowadził pracę nad odmianą, chce mieć z tego profit. Producenci nasion i sadzonek narzekają więc na łamanie prawa.
Niektóre odmiany roślin, zarówno uprawnych, jak i ozdobnych, są chronione prawnie, podobnie jak techniczne wynalazki. Rolę ochrony patentowej pełni wpis odmiany do księgi ochrony wyłącznego prawa. Prowadzi ją w Polsce Centralny Ośrodek Badania Odmian Roślin Uprawnych (COBORU) w Słupi Wielkiej w woj. wielkopolskim. Można też chronić odmianę na podstawie przepisów unijnych. Właściwy jest wówczas Wspólnotowy Urząd Ochrony Odmian Roślin (CPVO), którego siedziba znajduje się w Angers we Francji.
Niezgodnie z prawem
Wielu polskich rolników mało jednak wie o ochronie roślinnych „patentów" i świadomie bądź nieświadomie łamie prawo. Tracą na tym hodowcy zastrzeżonych odmian.
– Z reguły jest tak, że rolnik kupuje u nas niewielką liczbę sadzonek truskawek i następnie samodzielnie rozmnaża – wyjaśnia licencjonowany hodowca zagranicznych odmian. – Gdy trafiamy do niego na pole po jakimś czasie, widzimy, że rośliny, które powinny być uprawiane na powierzchni pół hektara, zajmują pięć. Albo że uprawia je cała okolica, choć tylko jedna osoba z tego rejonu kupiła objęte ochroną prawną sadzonki. Tymczasem zgodnie z umową rolnik nie ma prawa rozmnażać takich roślin nawet w swoim gospodarstwie, chyba że wykupi licencję. A tym bardziej sprzedawać ich sąsiadom.
Dwie drogi
Rolnicy szukają oszczędności. Często kupują nasiona i sadzonki na targu, od przypadkowego sprzedawcy, kwitnie też wymiana sąsiedzka. Wielu z nich nie zdaje sobie sprawy, że wiąże się to z bardzo wysokim ryzykiem. Źródłem tanich zakupów dla truskawkowych czy malinowych „piratów" jest także Internet. Lepiej jest w dużych sieciach handlowych i na renomowanych giełdach – takie sklepy nie chcą mieć kłopotów i sprawdzają swoich dostawców.