Prawnicy są co do tego dość zgodni, ale wskazują, że możliwe jest też pozwanie Skarbu Państwa (ministra zdrowia).
Gdyby protest lekarzy miał się przedłużać, zapewne takie sprawy trafiłyby do sądów. Nie ma wątpliwości, że wadliwe wypisanie recepty może narazić pacjenta na wydatek (pokrycie całej ceny leku), stres i niepotrzebne kłopoty, ale przede wszystkim opóźnić leczenie, zmniejszając jego powodzenie – a to są już bardzo poważne kwestie. Kogo pacjent może skutecznie pozwać?
– W wypadku stosunkowo niewielkich kwot najlepiej pozwać lekarza – wskazuje adwokat Zbigniew Banaszczyk, pracownik Uniwersytetu Warszawskiego.
– Wszystko mamy właściwie udokumentowane: wizytę, nazwisko lekarza, niewłaściwie wypełnioną receptę. Wchodząc do gabinetu, zawieramy z lekarzem umowę, mocą której za pieniądze z NFZ powinien nas zbadać i wypisać poprawną (czyli z refundacją) receptę. Nie ma mowy o niemożliwości świadczenia, jak mówią niektórzy przedstawiciele lekarzy. Jeśli choćby tylko jeden lekarz zdołał ją wypełnić, to znaczy, że świadczenie po stronie lekarza jest wykonalne – wyjaśnia.
Podobnego zdania jest Justyna Zajdel z Uniwersytetu Medycznego w Łodzi: – System nie działa nie dlatego, że nie ma przepisów, procedur, ale że nie są one wykonywane właściwie przez lekarzy. Ustawa refundacyjna wyraźnie zaś wskazuje, że za zwrot kosztów refundacji recepty nieprawidłowo wystawionej odpowiada lekarz. Przystawienie na recepcie pieczątki "Refundacja do decyzji NFZ" jest nie tylko sprzeczne z prawem, ale także naraża zdrowie pacjentów – tłumaczy.