Ministerstwo Zdrowia pracuje nad nowelizacją ustawy o świadczeniach opieki zdrowotnej finansowanych ze środków publicznych, w której zamierza całkowicie zdecentralizować NFZ. – Zmniejszymy rolę centrali i w zamian za to zwiększymy samodzielność 16 oddziałów wojewódzkich – powiedział minister Bartosz Arłukowicz pracodawcom i związkowcom w Komisji Trójstronnej.
Według ministerialnej wizji oddziały wojewódzkie dostaną większą samodzielność i będą mogły szybciej reagować na potrzeby zdrowotne mieszkańców danego regionu. Częściowo jest to powrót do systemu kas chorych, z tą różnicą, że nie w każdym województwie będzie musiał funkcjonować NFZ. Dostanie on prawo połączenia się z innym oddziałem i działania na terenie kilku regionów, np. opolski ze śląskim.
– Decentralizacja sprawi, że urzędnicy będą podejmowali decyzje bliżej potrzebującego pacjenta, a nie tylko wykonywali odgórne polecenia centrali NFZ. Dlatego, jeśli okaże się, że na danym terenie dużo ludzi choruje na cukrzycę, to tamtejszy oddział przeznaczy więcej pieniędzy na diabetologię i może kolejki się zmniejszą – komentuje Maciej Dercz, ekspert ds. ochrony zdrowia.
Teraz, aby wesprzeć finansowo konkretne lecznice i grupę chorych, oddział NFZ musi nierzadko czekać tygodniami, a nawet miesiącami na zgodę warszawskiej centrali, która nie zna specyfiki danego regionu.
– Zmiany idą w dobrym kierunku, ale centralę trzeba całkowicie zlikwidować, bo ta wymyśla tylko biurokrację i utrudnia działanie szpitalom – ocenia Marek Balicki, dyrektor Szpitala Wolskiego w Warszawie i były minister zdrowia.