Spośród 10,5 mld zł długów, które na koniec czerwca tego roku miały polskie szpitale, część zobowiązań została zaciągnięta w instytucjach finansowych. Trzy z tych, które kredytują służbę zdrowia, same wychodzą do szpitali z ofertami. Co więcej, często mają również powiązania z bankami.
Jak te instytucje się zabezpieczają? Szpital ceduje na nie kontrakt z NFZ i gdy dług nie jest spłacany, egzekwowany jest z pieniędzy płynących z funduszu.
– Szpitalom z naszego terenu banki nie chcą udzielać kredytów, ale mają swoje udziały w instytucjach finansowych pożyczających pieniądze służbie zdrowia. Niestety wtedy nie jest to godziwy procent, bo koszty takiej pożyczki ocierają się o lichwę –narzeka Ryszard Krawczyk, prezes Regionalnej Izby Obrachunkowej w Łodzi, do której trafiają sprawozdania finansowe placówek medycznych.
Niełatwo odwołać dyrektora szpitala zadłużającego się w instytucjach finansowych
Tadeusz Tofel, dyrektor ZOZ w Głogowie (woj. dolnośląskie), ma kredyt w MW Trade. – Nie sądzę, by była to niebezpieczna instytucja, skoro udziały w niej ma Getin Bank. Ja mam zgodę rady społecznej szpitala na takie działania i dzięki temu inwestuję w rozwój oddziału ratunkowego czy oddziału dla noworodków – zaznacza Tofel.