Nowoczesne i skuteczne leczenie to często marzenie, które polskim pacjentom nigdy się nie spełni. Umrą, zanim się go doczekają.
Przekonała się o tym rodzina Tadeusza Wilka z Pszczyny. Sześćdziesięcioletni mężczyzna chorował na raka nerki. Zmarł niedawno. Jego dzieci zawiadomiły prokuraturę w Katowicach o możliwości popełnienia przestępstwa. Powołują się na przepisy z art. 160 kodeksu karnego o narażeniu na niebezpieczeństwo utraty życia. Ich zdaniem ojciec zmarł przez to, że Szpital im. Leszczyńskiego w Katowicach nie podał jedynego skutecznego leku. Winą obarczają też NFZ, który odmówił zmarłemu refundacji tego medykamentu w szpitalu.
– Nie możemy przesądzić, że gdyby pan Wilk dostał lek, żyłby do tej pory. Faktem jest jednak, że niepodanie leku mogło być przyczyną śmierci – mówi Bartłomiej Kuchta, adwokat i pełnomocnik rodziny zmarłego.
Biurokracja
Lek potrzebny panu Wilkowi figuruje w programach lekowych, czyli na szpitalnej liście refundacyjnej. Lekarze w szpitalu nie podali go jednak, bo nowotwór miał inną strukturę niż ta, która pozwala na refundację według kryteriów wskazanych przez Ministerstwo Zdrowia.
Lekarze ze szpitala zwrócili się zatem w 2011 r. do śląskiego NFZ, aby wyjątkowo podać refundowane leki. Umożliwia to rozporządzenie ministra zdrowia o chemioterapii niestandardowej. I szpital najpierw dostał zgodę, ale nie zaczął leczyć chorego przed zmianą przepisów na przełomie 2011 i 2012 r. Za drugim razem NFZ już odmówił kuracji.