Pan Marek leży w jednym z dolnośląskich szpitali. Ma białaczkę, jest w ciężkim stanie. Jest też nieprzytomny. Jego najbliżsi muszą wraz z lekarzami podjąć decyzję co do następnych kroków leczenia. Do tego potrzebują wglądu do jego historii leczenia. Zawiera ją Zintegrowany Informator Pacjenta, czyli system, który udostępnia NFZ. Kiedy pan Marek był jeszcze na siłach, założył sobie w nim konto. Kłopot w tym, że nikt poza nim nie może do niego zajrzeć.
Nie działa
– Pacjent upoważnił córkę do wglądu do dokumentacji medycznej w szpitalu, ale w NFZ nic sobie z tego nie robią – mówi anonimowo przyjaciel rodziny chorego. Tłumaczy, że chcąc pomóc choremu, chodzi i puka do drzwi dolnośląskiego NFZ. Liczy, że może dyrektor oddziału w drodze wyjątku udostępniłby informację o leczeniu upoważnionej córce.
1 mln osób założyło już konta w Zintegrowanym Informatorze Pacjenta
– Urzędnicy odsyłają mnie jednak, tłumacząc, że może wkrótce zmienią się regulacje. Tylko że ten pacjent może nie dożyć stycznia – opowiada przyjaciel rodziny. Zaznacza, że córce ciężko zebrać całą papierową dokumentację ojca, bo przez kilka ostatnich lat przebywał w różnych lecznicach. Trudności chorych i rodzin piętrzą się przez to, że urzędnicy NFZ, uruchamiając Zintegrowany Informator Pacjenta, zapomnieli o osobach bliskich. W wypadku ZIP nie działa przepis z ustawy o prawach pacjenta i rzeczniku praw pacjenta, który mówi, że dostęp do dokumentacji medycznej w szpitalu czy w przychodni może mieć osoba upoważniona przez chorego.
– To duża luka. Fundusz zapomniał o rodzinie. Jej dostęp do ZIP nie może być jednak automatyczny. Prawo to powinna mieć osoba, którą pacjent upoważnił – tłumaczy Adam Kozierkiewicz, ekspert ds. ochrony zdrowia.