Bartosz Arłukowicz, odchodząc z resortu zdrowia, zapowiedział, że daje kobietom prezent: dla każdej znieczulenie zewnątrzoponowe do porodu na życzenie.
Jak powiedział, tak zrobił. Od 1 lipca, dzięki zmienionemu przez prezesa NFZ zarządzeniu o leczeniu szpitalnym, Fundusz płaci oddziałom ginekologiczno-położniczym 416 zł za znieczulenie rodzącej.
Problem w tym, że choć jest już przez Fundusz finansowane, to wciąż niedostępne, bo w placówkach medycznych brakuje anestezjologów.
Anastezjolog w cenie
– Nawet gdyby kobieta chciała znieczulenia, nie mamy jak go zapewnić. W szpitalu mamy 12 anestezjologów, a potrzebne jest nam drugie tyle i nie tylko do robienia znieczuleń pacjentkom – mówi Mieczysław Szatanek, ordynator oddziału ginekologiczno-położniczego w Szpitalu Specjalistycznym w Radomiu. Wskazuje, że urzędnicy z resortu zdrowia zdecydowali, że będą płacić za tę usługę chyba tylko dlatego, iż wiedzieli, jak niewiele szpitali zaoferuje ją pacjentkom.
Nie lepiej jest w województwie wielkopolskim. Jak informuje Bogusława Ryzner, zastępca dyrektora ds. ekonimicznych w Szpitalu Specjalistycznym w Pile, ani jedna kobieta nie skorzystała tam ze znieczulenia. W lecznicy brakuje anestezjologów i odpowiedniego sprzętu, który umożliwiłby jego podanie.