Uchwalone zmiany doprowadziły do diabelskiej alternatywy – albo do orzekania dopuszczeni zostaną sędziowie wybrani przez partię rządzącą (a jest ich raczej za dużo, bo PiS powinien był wybrać dwóch a nie pięciu sędziów w rozpoczynającej się kadencji Sejmu) albo pozycja TK zostanie zdegradowana, a jego praca sparaliżowana. W świetle uchwalonych zmian, do orzekania w pełnym składzie potrzeba bowiem 13 sędziów, a w tej chwili w TK mamy ich tylko 10. Włączenie do składu sędziów wybranych przez PO nie wchodzi obecnie w rachubę, bo nie zostali zaprzysiężeni (nie mogą więc orzekać). Jeśli więc prezes Rzepliński nie dopuści sędziów wybranych przez PiS, Trybunał będzie mógł sądzić jedynie w mniejszych składach – w mniej istotnych sprawach.