Czas poszukiwania pracy w Polsce z roku na rok się wydłuża. Jak wynika z najnowszych badań NBP, osobie bezrobotnej potrzeba średnio już ponad roku, aby znaleźć zatrudnienie. Jedną z głównych przyczyn jest niesprawne działanie urzędów pracy.
Na urzędników nie możemy liczyć
– W Polsce pracy szuka się bardzo długo, obecnie średnio 12,5 miesiąca, a w ciągu ostatnich trzech lat ten okres wydłużył się o niemal trzy miesiące – mówi Joanna Tyrowicz z Instytutu Ekonomicznego NBP. Po części wynika to z silnego spowolnienia gospodarki. Firmy nie tworzą po prostu nowych miejsc pracy – w ubiegłym roku powstało ich mniej niż w 2011 r. i 2010 r. – Pracodawcy rzadziej też zatrudniają na stanowisko, które się zwolniło, np. jeśli osoba przeszła na emeryturę. Ponieważ popyt w gospodarce nie rośnie, firmy nie potrzebują aż tylu pracowników, mogą bazować na tych, którzy zostali – tłumaczy Tyrowicz.
W pierwszych miesiącach tego roku, kiedy gospodarka spowolniła najmocniej, stopa bezrobocia przekroczyła 14 proc., a w urzędach pracy zarejestrowanych było ponad 2,3 mln osób. Jednak w praktyce osób bez pracy w Polsce jest znacznie więcej, z roku na rok bowiem coraz mniej liczymy na pomoc urzędników, więc do PUP po prostu się nie zgłaszamy. Jak wynika z badań NBP, jedna trzecia Polaków faktycznie poszukujących zatrudnienia nie rejestruje się w urzędach. Szukamy pracy na własną rękę, pytając znajomych czy przeglądając ogłoszenia w mediach, licząc na to, że będzie to bardziej skuteczne.
Ekonomiści przyznają, że poważną barierą na rynku pracy w Polsce jest niewydolny system pośrednictwa. – Wsparcia instytucjonalnego w Polsce nie otrzymują zarówno osoby poszukujące pracy, jak i pracodawcy, dlatego szukają samodzielnie, często po omacku – przyznaje Joanna Tyrowicz. Świadczy o tym fakt, że tylko co piąta osoba zarejestrowana w PUP deklaruje, że otrzymuje oferty pracy.
– Wiele firm nie chce współpracować z urzędami pracy, bo dobór kandydatów w odpowiedzi na ich oferty nie jest dobrze zorganizowany – przyznaje Wiktor Wojciechowski, główny ekonomista Invest-Banku. Jego zdaniem przede wszystkim należałoby przeprowadzić przegląd rejestru bezrobotnych i wykluczyć z niego osoby, które zatrudnienia wcale nie szukają. – Wówczas na jednego pośrednika przypadałoby mniej osób, którymi trzeba się zająć – mówi ekonomista.