Od ponad 50 lat na świecie i przeszło 20 lat w Polsce Hay Group prowadzi obserwację rynku wynagrodzeń. W przeciwieństwie do urzędów statystycznych monitoruje rynek, posługując się danymi uwzględniającymi względną wartość stanowisk z punktu widzenia generowanej przez nie wartości w organizacjach. Biorąc pod uwagę fakt, że podstawa analizy jest niezmienna od 50 lat (te same osiem kryteriów wyceny) i wystandaryzowana do porównań międzynarodowych oraz międzybranżowych, ujawnia bardzo ciekawe zjawiska dla wszystkich poziomów stanowisk w całej gospodarce. Aby nie wprowadzać dodatkowych emocji, pomijamy tu te najwyższe – członków zarządu bardzo dużych firm. Jest to kategoria sama w sobie i wymaga innego podejścia.
Jeśli ograniczymy się zatem do stanowisk o wartości odpowiadającej rolom poniżej członków zarządu bardzo dużych organizacji, obserwujemy jednocześnie zarówno zjawiska globalizacji wynagrodzeń, upodabniania się wszystkich rynków do wzorca krajów rozwiniętych, jak i, rozwarstwiania poszczególnych rynków, a wręcz ich polaryzacji.
Koniec historii
Przyglądając się od lat polskiemu rynkowi wynagrodzeń, obserwujemy zjawisko coraz większej jego agresywności. W każdym kolejnym roku różnica między poszczególnymi poziomami wartości stanowisk (ang. grades) zwiększała się i teraz należy do największych w grupie porównywalnych krajów świata. Istnieje silny związek agresywności rynku wynagrodzeń z poziomem PKB na mieszkańca, dla uzyskania porównywalności zważonym wskaźnikiem siły nabywczej waluty.
Wniosek wydaje się dość trywialny, gdyby nie to, że obserwujemy tu ciekawe szersze zjawisko (na przykładzie wybranych porównywalnych krajów Europy i Ameryki Północnej): najsilniej skorelowane z PKB na głowę jest wynagrodzenie na poziomie najprostszych stanowisk wymagających prostych kwalifikacji. Oznacza to, że tam płaci się zasadniczo tyle, na ile pozwala poziom zamożności danego kraju. Im stanowiska wyższej wartości, tym ta korelacja jest mniejsza, aż do poziomu stanowisk z kategorii kluczowych dyrektorów niebędących członkami zarządu w bardzo dużych firmach (obroty powyżej 1 mld euro), gdzie poziomy wynagrodzeń w różnych krajach zrównują się. Oznacza to, że na tym poziomie mamy już rynek globalny.
Gdyby ograniczyć się jedynie do tej obserwacji, można wyciągnąć wniosek, że to początek końca historii – tym razem na rynku wynagrodzeń, gdzie wszystko powinno zmierzać do równowagi, tymczasem dogoniliśmy już w wynagradzaniu kraje rozwinięte na najwyższych poziomach stanowisk, a po jakimś czasie przejmiemy od nich także to, że różnice między najprostszymi a kluczowymi stanowiskami dyrektorskimi w dużych firmach oscylują między 3,1-krotności (Dania) a 5,9-krotności (Hiszpania), średnia zaś wynosi 4-krotność. Obecnie w naszym regionie Europy różnice te wynoszą od 21,5-krotności na Ukrainie, 17,5-krotności w Rumunii, 13,9-krotności w Rosji, 13,6-krotności w Polsce aż po wartości rzędu 9,6 na Litwie, 9,5 w Czechach, 8,9 na Słowacji i 7,3 na Łotwie.