Tzw. kominówka to ustawowe ograniczenie płac menedżerów w spółkach, gdzie większość udziałów ma Skarb Państwa. W połowie 2011 r. jej zasady obowiązywały jeszcze w sześciu giełdowych firmach. Dziś - już tylko w PGNiG.
To ułatwia zadanie nowemu ministrowi skarbu przy pracy nad nową wersją ustawy regulującej zasady nadzoru właścicielskiego w firmach, gdzie dominującym akcjonariuszem jest państwo. Nie ma już powodów do obaw o nadmierną hojność wobec państwowych menedżerów, bo większość władz dużych firm z udziałem SP zarabia teraz porównywalnie z kolegami z sektora prywatnego. A zasady kominówki są stosowane tylko w kilkudziesięciu mniejszych firmach.
– Projekt jest zgłoszony do wykazu prac legislacyjnych Rady Ministrów – mówi „Rz" Magdalena Kobos, rzeczniczka Ministerstwa Skarbu. – O szczegółach będziemy mogli powiedzieć w ciągu najbliższych tygodni. Kierunek zmian zostaje taki sam, podobnie jak cel: profesjonalizacja kadr w spółkach Skarbu Państwa – dodaje.
Dotychczasowa wersja projektu przepadła w dodatkowych konsultacjach społecznych zarządzonych przez Grzegorza Schetynę, marszałka w poprzedniej kadencji Sejmu.
Prace nad nią trwały tak długo, że w międzyczasie resort skarbu świadom, iż próba zniesienia kominówek to polityczna rafa, zaczął z nich wychodzić. Wykorzystywał furtki w obowiązującej ustawie i to właśnie w najwiekszych spółkach. Drogi były dwie. Pierwsza to zmniejszenie udziałów do takiego progu, za którym ograniczenie płac nie obowiązuje (tak stało się m.in. w Azotach Tarnów czy Policach). Druga – wprowadzenie kontraktów menedżerskich (m.in. PGE, Enea, Tauron, JSW).