– Młodzi wykształceni ludzie z kwalifikacjami dopasowanymi do rynku pracy mają się dobrze i mogą liczyć na większy wzrost zarobków niż rynkowa średnia – twierdzi Kazimierz Sedlak, szef firmy doradczej Sedlak & Sedlak, komentując wyniki jej najnowszego, dziewiątego już Ogólnopolskiego Badania Wynagrodzeń.
Jak wynika z tego największego w Polsce prywatnego badania płac, które uwzględnia dane ponad 92 tys. internautów, w 2011 r. przeciętnie całkowite wynagrodzenie brutto (mediana) wynosiło u nas 3,8 tys. zł. To oznacza ponad 8,5proc. wzrost w porównaniu z 2010 r. – choć, jak zaznacza Kazimierze Sedlak, danych nie można do końca porównywać, gdyż co roku zmienia się próba respondentów.
Jednak, jak co roku, wyraźnie przeważają w niej ludzie młodzi (poniżej 35 lat), z wyższym wykształceniem, którzy częściej zajmują specjalistyczne stanowiska i mogą liczyć na większe podwyżki, często też zarabiają powyżej rynkowej średniej. Ta średnia – według ostatnich danych GUS – wynosiła w III kw. 2011 r. ponad 3,4 tys zł. – o 6,6 proc. więcej niż rok wcześniej.
Badanie potwierdza, że na najlepsze warunki mogą dziś liczyć pracownicy branży i działów IT. Tam przeciętna płaca sięgała 5,5 tys. zł, a co czwarty z respondentów zarabiał ponad 8 tys. zł brutto. W czołówce płacowej są też pracownicy branży telekomunikacyjnej, ubezpieczeń i bankowości.
Podobnie jak statystyki GUS badanie potwierdza, że swą przewagę płacową utrzymuje województwo mazowieckie, gdzie przeciętne pensje wnosiły w ub. roku 5 tys. zł – głównie dzięki wynagrodzeniom w stolicy. Na drugim miejscu uplasowało się dolnośląskie z medianą sięgającą 4,3 tys. zł, do czego przyczyniły się dobre płace we Wrocławiu skutecznie przyciągającym zagranicznych inwestorów. A ci nadal są bardziej szczodrzy w wynagradzaniu pracowników. W firmach z zagranicznym kapitałem przeciętna płaca brutto wynosiła w ubiegły roku 5,1 tys. zł, o ponad 50 proc. więcej niż w rodzimym przedsiębiorstwie. To sporo, choć minimalnie mniej niż w 2010 roku. Utrzymały się też różnice w zarobkach między lepiej płacącymi (o ok. 14 proc.) prywatnymi firmami a spółkami państwowymi, choć wyjątkiem od tej reguły jest kilka największych surowcowych spółek Skarbu Państwa.