Szkolenia zawodowe, telefony komórkowe, dodatkowa opieka medyczna, kursy językowe i zajęcia sportowo-rekreacyjne to najbardziej popularne w polskich firmach benefity pracownicze, czyli świadczenia pozapłacowe.
Jak podaje w raporcie firma doradcza Sedlak & Sedlak, mimo gospodarczego spowolnienia na takie dodatki do pensji może liczyć coraz większa rzesza pracowników. Firmy ostroż-nie tną tu budżety, a niektóre wręcz je zwiększają. Nic dziwnego, bo benefity – dobrane do potrzeb pracowników i odpowiednio im zakomunikowane – pomagają motywować ludzi i wzmacniać ich lojalność.
– Wycofać się z benefitów jest firmie ogromnie trudno, jeśli stosują je inni pracodawcy z branży. Nawet w obecnych czasach niełatwo jest pozyskać dobrych pracowników, a ci zwykle pytają o pakiet dodatkowych świadczeń – wskazuje Mirosława Kowalczuk, dyrektor w firmie doradczej Hay Group.
W rezultacie łączne wydatki przedsiębiorstw na pracownicze benefity idą już w miliardy złotych rocznie, pobudzając koniunkturę w wielu branżach. To w dużej mierze dzięki pracodawcom rozwija się w Polsce rynek fitness, gdzie wydatki na pracownicze karnety wzrosły w ubiegłym roku do ok. 150 mln zł.
Michał Skierski, rzecznik firmy Benefit Systems, która z kartą MultiSport jest potentatem na tym rynku (ma już 4 tys. firmowych klientów), twierdzi, że w ogłoszeniach rekrutacyjnych pracodawcy coraz częściej wśród swych atutów wymieniają karty sportowe. Według danych Sedlak & Sedlak w 2011 r. korzystała z nich prawie połowa pracowników – ponad dwa razy więcej niż w 2009 r. Zresztą większość świadczeń pozapłacowych zyskała w tym czasie użytkowników.