Takie jest oficjalne stanowisko ministra pracy i polityki społecznej przedstawione rzecznikowi praw obywatelskich w odpowiedzi na jego wątpliwości.
Wywołuje je fakt, że 372 tys. osób pobierających emeryturę, a równocześnie pracujących musi – obok podatku dochodowego i składki na ubezpieczenie zdrowotne (potrącanych odrębnie z każdego tytułu) – płacić również składki na ubezpieczenie społeczne od swojego wynagrodzenia. Obejmują one ubezpieczenie emerytalne, rentowe, wypadkowe i chorobowe. Opłacanie składki emerytalnej uprawnia do ewentualnego przeliczenia świadczenia. Ubezpieczenie wypadkowe daje prawo do odszkodowania w razie wypadku, a chorobowe – do zasiłku chorobowego. Składka rentowa natomiast właściwie nic nie daje, ponieważ emeryt nie stanie się już rencistą.
Na razie nic jednak nie wskazuje na to, by sytuacja się zmieniła. Do 1998 r. składki na ubezpieczenie społeczne pracowników opłacali w całości pracodawcy z własnych środków. Od 1999 r. składki na ubezpieczenie emerytalne i rentowe pokrywają pracodawca i pracownik. Zmniejszyła się jedynie ich wysokość. Od 1 stycznia 2008 r. wynoszą 6 proc. podstawy wymiaru, z czego 1,5 proc. płaci ubezpieczony, 4,5 proc. – płatnik składek.
Zgodnie z ustawą z 13 października 1998 r. o systemie ubezpieczeń społecznych (t. jedn. DzU z 2007 r. nr 11, poz. 74 ze zm.) pracownicy podlegają bowiem obowiązkowym ubezpieczeniom społecznym bez względu na rodzaj umowy. Innymi słowy – bez względu na to, czy są zatrudnieni na czas określony, nieokreślony, czy na okres próbny. Jak również bez względu na wymiar czasu pracy. Z obowiązku tego nie zwalnia praca wykonywana na podstawie umowy w dwóch lub więcej zakładach.
Zasady wynagradzania pracowników nie przewidują stawek wynagrodzeń bez potrąceń składek na ubezpieczenia społeczne. Zdaniem resortu pracy sugerowane zwolnienie niektórych pracowników, w tym wypadku emerytów, z tego obowiązku spowodowałoby nieuzasadnione zróżnicowanie wynagrodzeń.