W Sejmie zakończyło się wczoraj dwudniowe wysłuchanie publiczne w sprawie rządowego projektu ustawy o zmianie ustaw regulujących wykonywanie niektórych zawodów. Mają one ułatwić dostęp do 50 profesji.
– Uwalnianie zawodów jest potrzebne, ale należy podchodzić do tego racjonalnie – uważa Adam Szejnfeld, przewodniczący komisji nadzwyczajnej pracującej nad ustawą deregulacyjną. Nie kryje jednak rozczarowania wysłuchaniem publicznym i przyznaje, że niewiele ono wniesie do dalszych prac komisji. W dodatku zabrakło głosu konsumentów, a całość zdominowały stowarzyszenia reprezentujące interesy konkretnych grup zawodowych.
– W większości wystąpienia były mało konstruktywne. A sama negacja propozycji i wygłaszanie populistycznych haseł niczego nie wnosi – zaznacza Szejnfeld. Przyznaje, że komisję czeka bardzo trudne zadanie i nie da się przewidzieć, kiedy posłowie skończą prace nad rządowymi propozycjami.
– Od 15 lat jestem posłem i nad tak trudnym projektem jeszcze nie pracowałem. Tu zmiany dotyczą kilkudziesięciu zawodów i spraw z nimi związanych, a zazwyczaj projekty dotyczą jednej dziedziny – ocenia poseł.
Wiele emocji wzbudzały zmiany dotyczące dostępu do zawodu notariusza oraz zarządcy i pośrednika nieruchomości. Jedni krytykowali propozycje, a inni je chwalili.