Zatrudnienie – na początek tymczasowe – będą bowiem redukować firmy motoryzacyjne, meblowe czy AGD, nie wspominając o restauracjach i hotelach. Częściowym ratunkiem dla branży usług HR byłoby zawieszenie na czas pandemii obowiązkowych badań wstępnych. Nie można ich teraz zrobić, bo wirus sparaliżował też medycynę pracy.
– Bez badań agencje nie mogą kierować zwalnianych pracowników na wolne miejsca pracy w innych branżach – przypomina Anna Wicha, prezes Polskiego Forum HR i dyrektor w Adecco.
Według danych PFHR już 2019 r. był pierwszym od lat rokiem kurczenia się rynku usług HR. Jego wartość spadła do 7,25 mld zł, czyli o ponad 2 proc. w porównaniu z najlepszym w historii branży 2018 r. Główny powód spadku to malejąca wartość usług pracy tymczasowej, głównego źródła dochodów branży. Jej rynek skurczył się w minionym roku o ponad 6 proc. – do 6,1 mld zł. Spadła bowiem o 8 proc., do 712 tys., liczba pracowników tymczasowych. Tyle że wtedy było to efektem dobrej koniunktury i walki o kandydatów do pracy.
Anna Wicha przypomina, że w 2019 r. coraz trudniej było o chętnych do pracy tymczasowej, bo pracodawcy szybko proponowali im stałe zatrudnienie. Jeszcze bardziej, bo o 14 proc., spadła liczba pracowników tymczasowych w przeliczeniu na pełne etaty. Dodatkowym czynnikiem, który miał na to wpływ i ograniczał dostępność pracowników, był wprowadzony pod koniec 2018 r. 18-miesięczny limit pracy pracownika tymczasowego u jednego pracodawcy.
Agencje zatrudnienia ratowały się imigrantami zarobkowymi. Jak szacuje PFHR, w 2019 r. ich udział wśród pracowników tymczasowych wyniósł 35 proc., a najliczniejszą grupę stanowili Ukraińcy. Teraz wielu z nich wróciło do domu, nie czekając na wprowadzane w ramach tarczy antykryzysowej rozwiązania pozwalające cudzoziemcom pracującym w Polsce na automatyczne przedłużenie legalnego pobytu i zatrudnienia.