W ubiegłym tygodniu wizytę w Warszawie złożył mer Teheranu Mohammad-Ali Najafi. Spotkał się głównie z przedsiębiorcami interesującymi się Bliskim Wschodem i jednym politykiem – Robertem Winnickim, posłem Ruchu Narodowego, wybranym z list Kukiz’15.
Ten sam poseł na początku lutego bawił na przyjęciu wydanym przez ambasadę Iranu z okazji 39-lecia rewolucji islamskiej. Tym razem nie był sam, bo z polityków pojawił się też wiceszef MSZ Jan Dziedziczak z PiS i europoseł Janusz Korwin-Mikke. Winnicki najmocniej starał się jednak zareklamować swoje kontakty z Teheranem. „Iran wobec Polski zawsze był i jest przyjazny” – napisał na Twitterze.
Skąd nagła sympatia szefa Ruchu Narodowego do Persów? – Jest kilka powodów – mówi Robert Winnicki „Rzeczpospolitej”. – Iran to jeden najbardziej perspektywicznych rynków. Jest importerem żywności, którą moglibyśmy tam sprzedawać, i wydobywa ropę i gaz, których potrzebujemy. Poza tym Iran jest wschodzącym mocarstwem o kompletnej gospodarce – wyjaśnia.
Nie ukrywa przy tym, że „nowego argumentu do nawiązywania relacji z Iranem dodał kontekst izraelski”. – Iran jest nam tradycyjnie życzliwy, co jest ważne, gdy mamy do czynienia z wrogością i antypolonizmem ze strony Izraela po przyjęciu ustawy o IPN – mówi.
A z Izraelem Iran jest niemal w przededniu wojny. Stosunki obustronne komplikuje duża łatwość perskich polityków w negowaniu Holokaustu. Celował w tym zwłaszcza były prezydent Iranu Mahmud Ahmadineżad, który wielokrotnie nazywał Holokaust wielkim oszustwem. Po jego odejściu w 2013 roku negacjonizm w Iranie osłabł, jednak wciąż się zdarza. Przykładowo w 2015 roku ogłoszony międzynarodowy konkurs dla karykaturzystów o tematyce związanej z Holokaustem.