... i tak dalej, i tak dalej. Nie wiem, czy to nie za mocne lekarstwo jednak przyjęto. A poza tym jest kwestia znowu poczucia sprawiedliwości w stosunku do posłów. Posłowie, czy to większości rządowej – chociaż tego bronili, ale nie mają z tym nic wspólnego – a tym bardziej posłowie opozycji nie mają z tym nic wspólnego.
Nie dostawali też nagród...
Nie dostawali nagród ani nie mają z tym nic wspólnego burmistrzowie, więc jest takie pytanie, czy tu nie doszło do pewnego turbopopulizmu, który może zaszkodzić. Nie wiem. Na tym polega urok polityki, urok życia społecznego, że my nie wiemy, jak ludzie zareagują do końca.
Ale czy jest możliwy - przecież zna pan dobrze kolegów, koleżanki z Prawa i Sprawiedliwości – czy jest możliwy bunt przeciwko prezesowi? Podobno - chociaż to było dementowane, ale nie dziwię się, że było dementowane, musiało być – podobno na naradzie w Prawie i Sprawiedliwości prezes mówił o tym, że wie, że ktoś obdzwaniał ministrów, próbował podbuntowywać, żeby nie oddawali tych nagród, że wie, jakie są nastroje, ale że on to wszystko ukróci.
Myślę, że nastroje faktycznie są takie, że do prezesa dochodzą echa tych nastrojów. Myślę, że to ma miejsce. Myślę, że żaden bunt się w rzeczywistości nie szykuje, natomiast zostaje jakaś zadra. Jednak pozbawienie tylu ludzi pieniędzy, które w ich przekonaniu... bo tu znowu mówimy o percepcji – oni oczywiście popełnili mnóstwo błędów, że za późno zareagowali, oni oczywiście powinni nie przyjąć tych nagród, jeśli traktują politykę jako służbę – no wiele elementów. Ale na końcu, w ich percepcji, im to się jakoś należało. Oni mają poczucie, że się bardzo poświęcają w tej pracy. Tu znowu popatrzmy na ich percepcję. I nagle ktoś mówi „oddajcie te pieniądze”. To rodzi jakieś konkretne kłopoty. Ja zawsze po ludzku na to patrzę. Gdy ktoś przychodzi do domu, mówi żonie, mężowi „nie będziesz miał, musimy oddać te pieniądze, musimy oszczędzać przez najbliższe miesiące, musimy wziąć kredyt, żeby oddać”... To są bardzo ludzkie sytuacje. Ja się nad tym nie użalam, uważam, że politycy w ostatnich tygodniach sami sobie to nawarzyli, opowiadając już zupełne głupoty – czekam aż powstaną filmiki z różnymi odpowiedziami na pytania o pieniądze – ale to gdzieś zostawia jakiś taki ból, czy taką niechęć, prawda, czy – powiedziałbym – bunt, który może wybuchnąć już w innej sytuacji, kiedy Prawo i Sprawiedliwość będzie słabsze na przykład. Jeżeli ten trend nie zostanie zatrzymany, tylko np. utrzyma się to, co w tej chwili widzimy w trendzie, czyli dość zaskakująco szybki wzrost SLD – pomijamy tu bardzo ważny aspekt, czyli tych wyborców – jak ja mówię – „Ludowego Wojska Polskiego”, którzy się zrazili do Prawa i Sprawiedliwości, którzy nie wybaczą...
Dużo tych wyborców.
No kilka punktów procentowych. Zawsze uważałem, że to jest bardzo zdyscyplinowana grupa. Bo to są wyborcy konserwatywni obyczajowo, niechętni tym wszystkim „nowinkom” lewicy, powiedzmy, zgodni z Prawem i Sprawiedliwością w sprawach społecznych: że trzeba pomagać, dbać o emerytury, pilnować służby zdrowia żeby nie była płatna itd. Natomiast dla nich strasznie ważny jest nie mit generała Hermaszewskiego, ale mit generała Jaruzelskiego. I tutaj ta ustawa degradacyjna świadczyła o braku pewnego wyczucia, które kiedyś w PiS-ie było. Proszę sobie przypomnieć, że w PiS-ie uważano, żeby nie atakować za bardzo Jaruzelskiego. Nikt go nie popierał, ale przecież jeszcze w 2010 roku...
Mit munduru trochę.
Mit munduru, była kwestia, czy Jaruzelski poleci na uroczystości do Moskwy – to wszystko ludzie pozapominali, a to wszystko było kiedyś tam istotne w tej partii, ponieważ zdawano sobie sprawę, że wyborcą tej partii jest też ten przysłowiowy żołnierz LWP. Nie jakiś tam uwłaszczony, z nomenklatury, tylko ten, który mieszka gdzieś w skromnym mieszkanku na Mokotowie, w Krakowie, w Bydgoszczy itd. I on dzisiaj odchodzi do SLD, to będzie nowe zasilenie tego środowiska, być może łącznie, w takiej pewnej synergii, jeśli się na to zdecyduje, z Moniką Jaruzelską.
Ostatnia kwestia - 10 kwietnia. Czy będziemy mieć do czynienia ze zmianą polityki PiS, a właściwie tak naprawdę prezesa Jarosława Kaczyńskiego, po tej rocznicy? Brak miesięcznic, takich jak je znamy... czy będzie inna narracja, ogłoszono, że nie będzie całościowego raportu, czy to będzie jakaś cezura, ta ósma rocznica?
Nie sądzę. Myślę, że ta sprawa już jest jakby stałym elementem bieżącego życia politycznego. Ja szczerze mówiąc w coraz mniejszym stopniu odnoszę ją do historii czy do tego, co się wydarzyło. Mam poczucie zawodu – mówiłem już o tym, nawet chyba tutaj przy jakiejś okazji. Mam poczucie zawodu, ponieważ te kluczowe elementy, które były przedmiotem ostrego sporu politycznego, ja sobie wtedy tłumaczyłem: no dobrze ten spór jest może za ostry, ale np. powinno dojść do umiędzynarodowienia sprawy...
Tak, spór był o czymś, o coś.
Takich kilka elementów: umiędzynarodowienie, relacje z Rosją, upamiętnienie – wszystko poszło nie tak. Wszystko poszło nie tak, więc rozumiem jest taki moment, że trzeba po prostu tylko pomilczeć, dlatego ja sobie postanowiłem, że jutro nie udzielam żadnych wywiadów, nie biorę udziału w żadnych wspomnieniach, przeżywam to po swojemu, prywatnie, dlatego, że dzisiaj to już jest takim elementem życia politycznego – ja to rozumiem, nie mam do nikogo pretensji, to nie chodzi o pretensje. Chodzi o to, że myślę, że nie tylko ja miałem pewne oczekiwania. One nie zostały spełnione.
Dziękuję bardzo za rozmowę
Dziękuję