Wiktor Balcer: Już za kilka miesięcy czekają nas wybory do Parlamentu Europejskiego. Czy Pana zdaniem, dla Polaków jest to ważne wydarzenie, czy wciąż traktowane po macoszemu, bo sprawy europejskie obchodzą nas mniej niż te lokalne?
Prof. Andrzej Falkowski: Dane pokazują, że Polacy zdecydowanie mniej chętnie biorą udział w Eurowyborach niż w np. w wyborach do rodzimego parlamentu. Dlaczego jest tak się dzieje? Przyczyna jest dość klarowna. W umyśle wyborcy sprawy europejskie dzieją się gdzieś daleko, w Brukseli. Przeciętny obywatel nie zajmuje się sprawami Europy, bo one go nie dotyczą tak mocno, jak obietnice przedstawiane przez kandydatów na posłów, prezydentów, czy radnych. Każdy wyborca patrzy na realne korzyści tu i teraz. Stąd sukces wyborczy Prawa i Sprawiedliwości, która to partia zaoferowała wyborcom realną korzyść, czyli np. 500 zł na drugie i kolejne dziecko, czy obniżenie wieku emerytalnego. To sprawy, które dotyczą każdego z nas. Tymczasem sprawy europejskie są oddalone od nas.
W.B.: Czyli wybory do Parlamentu Europejskiego nas nie obchodzą?
Prof. A. F.: Wszystko jest kwestią komunikacji. Z całą pewnością mogę stwierdzić, że dotarcie do wyborców z odpowiednim komunikatem perswazyjnym podniosłoby frekwencje.
W.B.: Jaki zatem powinien być skuteczny komunikat wyborczy? Lepiej jest skupiać się na sprawach europejskich czy może na lokalnych?