Mam na myśli to, co dzieje się dzisiaj na styku PSL i PO. Mam na myśli wielu wyborców, identyfikujących się jako konserwatywno- -liberalni, którzy dzisiaj patrzą raczej na Polskie Stronnictwo Ludowe niż na Platformę jako partię, która odpowiada ich poglądom, wrażliwości i oczekiwaniom. Te rzeczy się więc zmieniają. To nie jest tak, że te dwa bloki są wyryte w skale i będą nam zawsze towarzyszyły w tej formie, w jakiej są teraz.
Tak samo druga sprawa to jest to, o czym pan wspomniał, czyli Konfederacja oraz Prawo i Sprawiedliwość. Trzecia rzecz, moim zdaniem istotna w pewnej perspektywie, to to, co będzie robiło środowisko Porozumienia. Myślę, że ma ono ambicje sięgające zdecydowanie dalej niż jego obecna rola w ramach Zjednoczonej Prawicy. Nie nastawiam się więc na to, że scena polityczna w perspektywie kilku lat będzie stabilna. Nie tylko Lewica jest „walcem", który wjeżdża i zmienia tę konfigurację.
Nie ma pan wrażenia, że ten „walec" jednak przez ostatnie miesiące trochę wyhamował? W sondażach skoków poparcia dla Lewicy nie widać.
Ludzie nie podejmują decyzji o tym, na kogo zagłosują, z dnia na dzień, pod wpływem jednego wydarzenia. To jest proces. Inna sprawa, że z mojej perspektywy to, co było ważne w pierwszych tygodniach w parlamencie, to było bardzo jasne i czytelne powiedzenie, czym jest projekt Lewicy. Takie zdefiniowanie go, żeby każdy, niezależnie od stopnia zainteresowania polityką, zapytany o to, był w stanie czysto intuicyjnie odpowiedzieć: tak, wiem, o co im chodzi. Myślę, że ludzie wiedzą już dziś, o co Lewicy chodzi. Teraz naszą rolą jest to, żeby przekonać więcej osób do tego, że ta wizja jest w ich interesie.
Droga do dominacji Lewicy na scenie politycznej wiedzie przez Pałac Prezydencki?
Możliwych dróg jest wiele. Mamy pewną paletę scenariuszy, w ramach których się poruszamy. Jestem w stanie wyobrazić sobie zarówno wariant, w którym droga do lewicowego rządu prowadzi poprzez zdobycie urzędu prezydenckiego, jak i taki, w którym dochodzimy do parlamentarnej większości w kilkuletniej perspektywie. Nie jest oczywiście tak, że musimy postawić wszystko na jedną kartę, bo jeśli się nie uda, to jesteśmy w dramatycznej sytuacji. Jest wręcz odwrotnie, bo naszą siłą w tym momencie są procesy społeczne, które służą wzmacnianiu się Lewicy.