Były prezydent Gruzji i były gubernator obwodu odeskiego Micheil Saakaszwili wylądował w środę na lotnisku Boryspol o 17.15 czasu kijowskiego. Będąc jeszcze w Warszawie, podziękował prezydentowi Wołodymyrowi Zełenskiemu, który we wtorek unieważnił decyzję swojego poprzednika Petra Poroszenki i w ten sposób przywrócił mu ukraińskie obywatelstwo.
– Będziemy walczyli o to, by Ukraina została supermocarstwem na kontynencie europejskim. Nie Polska, Niemcy czy Francja, ale Ukraina – zapowiadał dzień przed wylotem. Wiele jednak wskazuje na to, że dla nowych władz w Kijowie jego powrót ma nieco bardziej przyziemny wymiar.
Zniszczyć byłego
Nie ma na Ukrainie większego krytyka byłego prezydenta Petra Poroszenki od Saakaszwilego. Byli przyjaciółmi i to m.in. dlatego Poroszenko zaprosił go w 2015 roku i mianował swoim doradcą. Od 2013 roku Saakaszwili mieszkał już za granicą, gdyż po zmianie władzy w Tbilisi został oskarżony o nadużycia. Gdy w Kijowie dostał ukraińskie obywatelstwo, w ojczyźnie pozbawiono go gruzińskiego. Będąc gubernatorem przez nieco ponad rok, próbował reformować obwód odeski, ale szybko skłócił się z Kijowem i najbliższym otoczeniem prezydenta.
W konsekwencji oskarżył Poroszenkę o korupcję na dużą skalę. Były już ukraiński prezydent najpierw pozbawił Saakaszwilego obywatelstwa, a w lutym 2018 siłą wsadził do samolotu i odesłał z Kijowa do Warszawy. W ten sposób były prezydent został apatrydą i musiał ubiegać się o kartę pobytu w Holandii, stamtąd pochodzi żona Saakaszwilego. Z Zełenskim sympatyzował od początku kampanii wyborczej, a po jego wygranej oficjalnie zwrócił się z prośbą o przywrócenie obywatelstwa. Nowy prezydent postanowił nie zwlekać.
– To zła wiadomość dla Poroszenki, ponieważ i bez Saakaszwilego ma dzisiaj dużo problemów na Ukrainie. Wszczęto wobec niego już kilka spraw karnych i nie wykluczono, że usłyszy zarzuty. Dzisiaj na Ukrainie nie można już wykluczyć niczego – mówi „Rzeczpospolitej” znany kijowski analityk Serhij Gajdaj.