– Walec się toczy – mówią politycy Prawa i Sprawiedliwości. W sztabie partii rządzącej nie czuć jednak tryumfalizmu czy nadmiernej pewności siebie. Jest za to przekonanie, że wyborcy nie będą wybaczać – jak powtarzają sztabowcy – „buty, arogancji, oderwania od rzeczywistości".
Choć do wyborów jeszcze kilka miesięcy, w PiS rozpoczęły się już wstępne przymiarki do budowy list wyborczych. Jak twierdzą nasi rozmówcy, zostaną one sfinalizowane najpewniej do końca lipca. W najbliższych dniach o zasadach tworzenia list i kandydatach ma rozmawiać Komitet Wykonawczy partii. Prezes PiS Jarosław Kaczyński zapowiedział też, że zdecydowana większość obecnych parlamentarzystów dostanie miejsca na listach.
Z chętnymi nie ma problemu. – Jest więcej zgłoszeń niż miejsc, nawet jeśli chodzi o te najdalsze pozycje – twierdzi nasz rozmówca z Klubu PiS. Obecnie poszczególne kandydatury są wstępnie konsultacje w okręgach.
Strategia tworzenia list przypomina mechanizm praktykowany przed wyborami do europarlamentu. W poprzednich wyborach Jarosław Kaczyński postawił na znane i rozpoznawalne nazwiska w konkretnych regionach, również na dalszych miejscach.
Jak tłumaczą politycy PiS, obecna strategia jest prosta i zakłada, że będą to najmocniejsi kandydaci z możliwych. Co więcej, podobnie jak w poprzednich wyborach cała lista i wszyscy kandydaci mają pracować na wynik wyborów. Każda osoba na liście ma być uważnie analizowana pod kątem m.in. swojej aktywności, pracowitości, rozpoznawalności itd.