Wybory do Senatu jeszcze nigdy nie budziły tyle emocji. Wszystko za sprawą przekonania i analiz opozycji, że jeśli w starciu z politykami PiS w okręgach senackich będzie tylko jeden kandydat, to uda się przejąć Senat nawet przegrywając Sejm. Ten pomysł krążył w Warszawie od miesięcy, a 4 czerwca postawił go jako plan opozycji Donald Tusk. To oczywiście ryzykowana idea o tyle, że tak wielki nacisk na Senat może być jednocześnie sygnałem, że opozycja uznaje wybory do Sejmu za przegrane. A samo przejęcie Senatu poza znaczeniem symbolicznym - ważnym, ale tylko symbolicznym - nie zatrzyma PiS.
Ale stało się coś jeszcze. W samym sercu Warszawy Koalicja Obywatelska nominowała konserwatywnego Kazimierza Michała Ujazdowskiego. W tle argument, że będzie on akceptowalny dla konserwatywnej części Polonii. W lewicowo-liberalnym elektoracie warszawskim zawrzało. Rezultatem tej wściekłości jest oddolna kandydatura Pawła Kasprzaka, lidera Obywateli RP. „Kandyduję w imieniu Obywateli RP ponieważ arogancko zignorowano nasz od dwóch lat powtarzany postulat wyłaniania kandydatów przeciw PiS na oczach wyborców i z ich udziałem, w procedurze, dającej choć namiastkę wyboru demokratycznym wyborcom” - napisał Kasprzak o swoim starcie. I jednocześnie zapowiada, że jeśli Ujazdowski będzie miał większe poparcie, to on się przed wyborami wycofa.
Pomysł prawyborów brzmi może atrakcyjnie ale jest nie do zralizowania w obecnej sytuacji, w której dominującą siłą w ramach opozycji jest Platforma Obywatelska. To ona narzuciła swoją wizję kandydatów do Senatu reszcie opozycji. Ta w obawie przed huraganową krytyką mediów oczekujących chociaż pozorów zjednoczenia nie miała wyjścia, jak się tylko zgodzić (chociaż PSL zachowuje dystans, a o żadnym wspólnym szyldzie nie ma mowy). W Warszawie ta wizja mocno rozjeżdża się z tym, czego oczekuje jedna z grup wyborców. Dlatego zamiast pokazać siłę opozycji, która potrafi się porozumieć "pakt" ujawnił tylko wyraźnie, że w opozycji liczy się siła Platformy Obywatelskiej. Politycy partyjnej opozycji w kuluarach ostro wypowiadają się o inicjatywie Kasprzaka, ale pytanie, czy znając specyfikę elektoratu warszawskiego i wyborów w JOW-ach mogli spodziewać się czegoś innego?