Niemal od początku wolnej Polski przyzwyczailiśmy się do tego, że parlamenty wybierane w kolejnych wyborach były gorsze od poprzednich. Prawnicy skarżyli się, że ilość błędów w pracach legislacyjnych zatrważająco rośnie. Nie było to związane z poziomem sporów politycznych, ale raczej z jakością „czynnika ludzkiego”, który trafiał do parlamentu. Niestety, w polityce pojawiało się coraz więcej przypadkowych i niekompetentnych osób.Tylko dziennikarze mogli być z tej sytuacji zadowoleni. Bo ciągłe awantury to większa oglądalność programów i większe czytelnictwo gazet. Jest jednak szansa, że w tym Sejmie pierwszy raz w historii może być inaczej. Choć trochę. I to nie dlatego, że zwyciężyła Platforma, a PiS przegrało. Ale dlatego, że w tym parlamencie nie będzie ani Giertycha, ani Witaszka, Leppera, posłanki Hojarskiej. Nie trafili tam Gabriel Janowski i Wojciech Wierzejski. Nie będzie nawet Leszka Millera i Józefa Oleksego.Być może z tego powodu powieje trochę nudą. Jest jednak szansa, że tym razem będzie trochę więcej merytorycznej pracy, a trochę mniej warcholstwa. Ponadto chyba nigdy do tej pory nie było tak niewielu debiutantów. Mniej czasu potrzeba będzie więc na wdrożenie nowych parlamentarzystów i podział prac.Więcej jest osób wykształconych, szczególnie prawników i ekonomistów czy ludzi z doświadczeniem w biznesie. No i bardzo wielu członków parlamentu to dawni samorządowcy – radni, wójtowie, starostowie, burmistrzowie, prezydenci. To ludzie nieźle przygotowani do pracy parlamentarnej.Poza Sejmem znalazły się dwa najsłabsze merytorycznie ugrupowania – LPR i Samoobrona. Barierę pięciu procent przekroczyły wyłącznie partie, które mają już spore doświadczenie i parlamentarne obycie. Dwie największe, PO i PiS, nauczone aferami korupcyjnymi i skandalami sejmowymi, przed wyborami przeprowadziły tym razem ostrą selekcję kandydatów. A SLD – startujący w koalicji LiD – pozbył się przynajmniej części dawnych działaczy, którzy mogli nie najlepiej się kojarzyć.Oczywiście, to tylko szansa – nie ma żadnej pewności, że ten parlament będzie sprawniejszy. Ale niewielka liczba nowicjuszy i przygotowanie merytoryczne posłów oraz fakt chyba najważniejszy – że w parlamencie są tylko cztery ugrupowania – pozwalają mieć nadzieję, że tym razem Sejm będzie pracował sprawniej, spory będą miały mniej spektakularny charakter i że przy stosownej dawce igrzysk izba niższa polskiego parlamentu będzie też dostarczać nam chleba.Opozycja nie będzie zapewne już blokować mównicy. Jarosław Kaczyński szykuje się do tego, by twardo walczyć z rządem, ale przygotowuje gabinet cieni, a nie bojówkarzy z pałkami.Niska jakość kadr polskiej polityki jest poważnym problemem. Pewna poprawa, z którą być może mamy do czynienia, nie rozwiązuje jednak wszystkiego. Aby nastąpił zasadniczy skok jakościowy, potrzebne są prace zmierzające do radykalnej zmiany ordynacji wyborczej. Aby do polityki trafiali nowi ludzie, lepiej wykształceni i bardziej ideowi potrzebne jest większe otwarcie. To znaczy, że politycy muszą czuć większą odpowiedzialność, która teraz najbardziej spoczywa na barkach przywódców partyjnych. Wprowadzenie jednomandatowych okręgów wyborczych i ordynacji większościowej, mogłoby sprawić, by do polityki trafiło wielu nowych ludzi, zależnych tylko od swoich wyborców. Bo polityk mający silne poparcie w swoim okręgu byłby praktycznie nie do ruszenia przez partyjnych liderów. A gdyby ten lepszy parlament uchwalił lepszą ordynację wyborczą, pojawiłaby się szansa na trwałą jakościową poprawę polskiej polityki.