– To nic szczególnego – próbuje bagatelizować napiętą sytuację w swojej partii Jarosław Kaczyński. Kluczowe były niedzielne obrady Komitetu Politycznego PiS. Jak już wczoraj pisaliśmy, podczas tego posiedzenia Dorn, Zalewski i Ujazdowski ostro skrytykowali sposób zarządzania partią. Domagali się, by decyzje były podejmowane przez władze statutowe PiS, a nie jednoosobowo przez prezesa.
Swoje postulaty przedstawili Kaczyńskiemu w specjalnym liście. – Realizacja tych postulatów pomogłaby PiS być dobrą, konstruktywną i wiarygodną opozycją, dzięki czemu udałoby się nam dojść do władzy za cztery lata – mówił Zalewski.
Propozycje wiceprezesów nie spotkały się jednak z aprobatą prezesa Kaczyńskiego i reszty polityków zasiadających w Komitecie Politycznym. – Argument był taki, że byłoby to szkodliwe dla partii – opowiada „Rz” jeden z uczestników obrad. W tej sytuacji Dorn, Zalewski i Ujazdowski zapowiedzieli, że w poniedziałek do południa zrezygnują ze wszystkich partyjnych funkcji. – Każdy z nas przesłał prezesowi pismo z rezygnacją – opowiada „Rz” Ujazdowski. Kilkanaście minut po godzinie 12 oficjalny komunikat przekazał PAP Dorn. – Ponieważ istniała niezgoda co do funkcjonowania mechanizmów decyzyjnych w kierownictwie partii, a my uznajemy, że ostateczną instancją, która przesądza o kształcie tych mechanizmów, jest i powinien być prezes partii, wobec tej niezgody postanowiliśmy złożyć rezygnacje – wyjaśniał Dorn. Podkreślił zarazem, że żaden z odchodzących wiceprezesów nie kwestionuje przywództwa Kaczyńskiego. Cała trójka zapewnia też, że nie dąży do rozłamu w PiS. Jak tłumaczył Dorn, będąc zwykłymi posłami dawni wiceprezesi nadal chcą odgrywać ważną rolę w partii. – Naszym celem jest przeprowadzenie reformy w PiS – dopowiadał Ujazdowski.
Ale takiej potrzeby nie widzi Kaczyński. Co więcej, premier powiedział dziennikarzom, że gdyby Dorn, Ujazdowski i Zalewski sami nie zrezygnowali ze swoich partyjnych funkcji, mogliby je stracić podczas grudniowego kongresu PiS.
– Jakby nie zmienili postawy, to dostaliby czarną polewkę. I to zostało im zupełnie wprost w oczy powiedziane. Powinni bardziej myśleć o partii, a mniej o sobie – oświadczył Kaczyński.