Jako szef młodzieżówki UW w 2001 roku poszedł za Tuskiem i wprowadził Młodych Demokratów do rodzącej się Platformy. Do Sejmu trafił w 2004 r. Fuksem. Zwolniło się miejsce, bo Janusz Lewandowski został europosłem, a kolejni na liście odmawiali – gdy z mandatu zrezygnował trzeci kandydat, zgodził się Nowak. – Zawsze chciał zrobić karierę polityczną. Wiedział, że ma szansę przy boku Tuska – opowiada jeden z gdańskich polityków.Co naprawdę robi w Kancelarii? – Nikt tego nie wie – mówią nam w KPRM. To pytanie zadają sami politycy PO, podkreślając w Kancelarii rolę nie do przecenienia Michała Boniego, byłego działacza KLD. Niegdyś minister pracy w rządzie Jana Krzysztof Bieleckiego, miał nim być ponownie w gabinecie Tuska. 31 października 2007 r. wydał publiczne oświadczenie, że w 1985 r. Służba Bezpieczeństwa za pomocą szantażu zmusiła go do podpisania deklaracji współpracy, został więc „tylko” szefem doradców premiera. Formalnie pełni funkcję podobną do sprawowanej przez Nowaka. Tyle że angażuje się merytorycznie w prace ministerstw. Ostatnio też w przygotowanie rozwiązań prawnych dla protestujących celników. Boni pierwszy pojechał do resortu Ewy Kopacz przejrzeć projekty, które miała za trzy dni pokazać ministrom. Premier powierzył mu koordynację przygotowań reformy służby zdrowia. – Minister Boni jest szefem doradców zewnętrznych, a ja w Kancelarii – odcina się Nowak. Boni już wybrał kilkunastu ekspertów. Nowak raczej nie będzie zatrudniał więcej osób w gabinecie. – Nie chcemy tworzyć superurzędów – mówi.
Obok gabinetu Nowaka w Alejach Ujazdowskich jest pokój drugiego gdańszczanina – Tomasza Arabskiego, szefa Kancelarii. Na murawie to lewy obrońca. Tuska zna przede wszystkim z boiska. Arabskiemu zawsze bliżej było do gdańskich konserwatystów niż do liberałów. – Donald ceni niezależność jego poglądów – opowiada jeden z polityków. Katolicki dziennikarz relacjonujący pielgrzymki Jana Pawła II w zarządzie Radia Gdańsk minął się z Nowakiem. W przeciwieństwie do młodego wilka PO do polityki się nie pchał.
Raz się sparzył. W 2006 r., gdy był naczelnym „Dziennika Bałtyckiego”, PO wystawiła jego kandydaturę na członka KRRiT i zabrakło jej determinacji w uzyskaniu dla niego poparcia. – Potem przez kilka miesięcy nie miał pracy. Zgłosił się do konkursu radia – opowiada Dariusz Wasielewski, prezes Radia Gdańsk, który o szefie KPRM mówi w samych superlatywach. Choć przyznaje: – Nie jest typowym urzędnikiem.
Wtajemniczeni opowiadają, że niełatwo było Arabskiemu odnaleźć się w biurokratycznej machinie. – Zwłaszcza jak zobaczył, że musi podpisywać np. zamówienia na farbę do ścian. Nie tego się spodziewał po swoim stanowisku – mówi jeden ze współpracowników Donalda Tuska.
Im bardziej Arabski czuł się pewien, tym bardziej dla otoczenia premiera widoczna stawała się rywalizacja jego i Nowaka. – To taka cicha wojna podjazdowa – mówi jeden z naszych rozmówców. Jak wygląda w praktyce? – Bardzo subtelnie, nagle jeden z nich zapomina o czymś, o czym miał poinformować drugiego, choć obaj mają znakomitą pamięć – opisuje jeden z ich współpracowników. Po Kancelarii krążą historie o kalendarzu premiera. – Raz była scysja o spotkanie z gościem zagranicznym, okazało się, że premier ma w tym samym czasie inne, z powodu „niedopatrzenia” Nowaka. – To dziwne, mówiłem to Sławkowi pięć razy – miał stwierdzić Arabski. – Tusk zaczyna to zauważać i to go coraz bardziej irytuje, to tylko pogłębia bałagan w Kancelarii – mówi osoba z otoczenia premiera. Gdy pytamy o pogłoski o rywalizacji, zgodnie zbywają to śmiechem: – Absurd, pracujemy razem – przekonują obaj ministrowie.
Bez wątpienia spec od kampanii i były dziennikarz to czołowe postaci w Kancelarii. Nic dziwnego, że otoczenie premiera przywiązuje szczególne znaczenie do wizerunku medialnego swojego szefa i całego rządu. W Kancelarii powstał nawet specjalny departament ds. komunikacji. Nadzoruje go Igor Ostachowicz, podsekretarz stanu w KPRM. Choć mało znany w swojej partii, ma bardzo wysoką pozycję wśród współpracowników premiera. To on uchodzi za ojca sukcesu Tuska w telewizyjnych debatach w kampanii, do których go przygotowywał. Do KPRM trafił z Polskich Sieci Energetycznych, gdzie był szefem marketingu. Według naszych informacji chciał zostać wiceprezesem PSE, ale w końcu dostał posadę podsekretarza stanu. W polityce zaczynał jako człowiek Jana Rokity. – Potem dokonał wolty, przechodząc do obozu Tuska – mówi jeden z doradców Rokity. Ostachowicz był też doradcą w gabinecie politycznym minister rozwoju regionalnego Grażyny Gęsickiej w rządzie PiS. – Igor zawsze stoi w cieniu, kierując się zasadą „tisze budziesz, dalsze jedziesz” – dodaje nasz rozmówca. Ostachowicz w piłkę z premierem nie gra. – Kiedyś grałem, ale przy tak dobrych zawodnikach nie chcę się kompromitować – mówi skromnie.