Marek Sawicki, minister rolnictwa, w poniedziałek wystąpił do premiera o dwa dni urlopu. Na żniwa, bo ma duże gospodarstwo rolne. Dzisiaj już będzie w pracy. Na dłuższy – tygodniowy – wypoczynek wybiera się dopiero pod koniec sierpnia.
W czerwcu premier polecił ministrom, by nie planowali długich wakacji. Góra tydzień. Sprawdziliśmy, jak to wygląda w praktyce. Ministrowie rzeczywiście stosują wakacyjną dyscyplinę. Przez siedem dni będą wypoczywać: minister kultury i dziedzictwa narodowego Bogdan Zdrojewski, edukacji Katarzyna Hall (jej zastępca minister Krystyna Szumilas nie wypoczywa w ogóle), sprawiedliwości Zbigniew Ćwiąkalski oraz wicepremier i szef MSWiA Grzegorz Schetyna.
Tytanem pracy jest minister zdrowia Ewa Kopacz, która nie miała dnia urlopu od powołania na to stanowisko, czyli od 16 listopada ubiegłego roku. Teraz też zostaje w pracy.
Minister finansów Jacek Rostowski właśnie wziął pięciodniowy urlop. Wyjechał na południe Francji. Dlaczego na tak krótko? – Do 10 września musi być gotowy projekt budżetu, kończymy prace nad ustawą o finansach publicznych. Minister po urlopie będzie ją analizował. Mamy teraz naprawdę gorący okres – tłumaczy Magdalena Kobos, rzeczniczka ministra. Szef dyplomacji Radosław Sikorski też wypocznie krótko: na urlopie jest od poniedziałku, wraca dziś.
Julia Pitera, minister ds. walki z korupcją, zapewnia, że od dawna jej wakacje nie trwają dłużej niż dwa tygodnie. Poza tym stara się raz lub dwa razy w roku korzystać z długich weekendów, by wyjechać gdzieś w Polskę na pięć – siedem dni. – W tym roku wystąpiłam o niecałe dwa tygodnie w połowie sierpnia, ale z rozmaitych powodów terminowych jeszcze nie wiem, czy je wykorzystam, a tym bardziej, gdzie – tłumaczy. – Paradoksalnie okres wakacyjny jest bardzo dobry do nadrobienia zaległości. Wtedy jest znacznie mniej spraw bieżących.