Mojzesowicz uważa, że absurdem jest ograniczanie preferencyjnej sprzedaży do rolników z danej gminy. – A jak chłop będzie chciał powiększyć gospodarstwo w sąsiedniej gminie, to co? – pyta. Jego zdaniem bez preferencyjnych kredytów i dopłat rządowych nic z tego nie wyjdzie. Przewiduje, że efekt źle przygotowanej ustawy będzie taki, iż w drugim przetargu ziemię i tak kupią biznesmeni.
Rolnik Paweł Chrupek gospodarzy na Podkarpaciu na ponad 350 ha, z czego 300 ha dzierżawi od ANR. – Założenia ustawy są niejasne. Liczyłem na coś na kształt wieczystego użytkowania. Państwo nadal byłoby właścicielem ziemi, a rolnicy mogliby ją dzierżawić i zachować prawa spadkowe. Jego zdaniem projekt ustawy krzywdzi tych rolników, którzy na początku lat 90. wydzierżawili duże areały. – Jeśli mają powyżej 300 ha, nadwyżkę będą musieli oddać. Kto im zwróci to, co wydali, za maszyny, w które zainwestowali? – pyta.
[srodtytul]Jałmużna wyborcza?[/srodtytul]
Pojawiają się też komentarze, że za pomysłem Sawickiego kryje się polityczny interes. – Znów będą wybory i ludowy elektorat domaga się jałmużny od swoich polityków – mówi poseł PO. Politycy Platformy nie mają jednoznacznego stanowiska. Zastanawiają się, czy gruntów ANR nie przekazać samorządom. Czekają, aż Sawicki przedstawi im projekt ustawy. – To trzeba dobrze przygotować, zastosować odpowiednie mechanizmy kontrolne, by sprzedaż ziemi wzmocniła gospodarstwa rolne, a nie sprzedawać dla zasady – uważa Zbigniew Rynasiewicz (PO) z Sejmowej Komisji Rolnictwa i Rozwoju Wsi.
[ramka]Miliony hektarów jeszcze do wzięcia
Agencja Nieruchomości Rolnych powstała w 1993 r. jako Agencja Własności Rolnej Skarbu Państwa. Do końca 2007 r. przejęła ponad 4,7 mln ha, głównie po pegeerach (80 proc.) oraz Państwowym Funduszu Ziemi. Dotychczas ANR sprzedała 51 proc. ziemi. Posiada jeszcze blisko 2,5 mln ha, z czego 1,8 mln ha (74 proc.) jest użytkowanych przez ponad 122 tys. dzierżawców. ANR ma dziesięć oddziałów, pracuje w niej ok. 1000 osób. Dysponuje ponad 2 mld zł rocznego budżetu. ANR zarządza też ponad 50 spółkami, m.in. hodowli roślin i zwierząt czy stadninami koni. W zeszłym roku wynik finansowy netto wszystkich spółek przekroczył 72 mln zł, a siedem przyniosło straty. Popyt na ziemię nasilił się po wejściu do UE. W drugim kwartale tego roku średnia cena za hektar ziemi z ANR wyniosła 11,8 tys. zł. Najwyższe ceny utrzymują się w województwach: małopolskim, wielkopolskim oraz kujawsko-pomorskim, i przekraczają 20 tys. zł za hektar. Najtaniej, za ok. 8 tys. zł za hektar, ziemię można kupić w Lubelskiem. Najwięcej gruntów do rozdysponowania jest w województwach: zachodniopomorskim, warmińsko-mazurskim, lubuskim i dolnośląskim. Najmniej gruntów agencja ma w województwach: małopolskim, podlaskim i kujawsko-pomorskim. [/ramka]