Od początku kadencji premier odbył blisko 20 wizyt zagranicznych, nie licząc udziału w szczytach Unii Europejskiej. W ciągu roku odwiedził m.in. Waszyngton, Peru i Chile, Chiny, Moskwę, Jerozolimę, Kordobę. Wizyty krajowe odbywały się znacznie rzadziej, według oficjalnego kalendarza premiera od końca stycznia do maja nie było żadnej. Wygląda na to, że w ostatnich tygodniach szef rządu odrabia straty.
We wrześniu premier otworzył obwodnicę w Gołdapi, dwa tygodnie później był na Pomorzu: strzelił inauguracyjnego gola na nowym boisku Orlik w Garczynie, a w Lubaniu otworzył targi rolnicze. W październiku w Szczecinie witał żołnierzy wracających z Iraku. Na początku listopada w Gdańsku rozdał dyplomy absolwentom Akademii Medycznej. – Wasz los leży rządowi na sercu – mówił do przyszłych lekarzy.
W listopadzie odwiedził też Wielkopolskę. Znów otwierał Orlika i tym razem spotkał się ze studentami oraz mieszkańcami Kościana.
Podczas spotkań Donald Tusk opowiada o problemach rządu, ale chwali się też osiągnięciami. W Pomorskiem mówił o emeryturach pomostowych i wynegocjowanym pakiecie dla polskich stoczni. Zaznaczał, że funkcja premiera daje realną władzę i że nie wie, czy wystartuje w wyborach prezydenckich. W grudniu odwiedził Kraków. Tu też złożył wizytę na uniwersytecie. Szef rządu mówił studentom o kohabitacji, zapewniając, że Lecha Kaczyńskiego nie uważa “za potwora”. Barbórkę premier miał świętować razem z górnikami na Śląsku. Z powodów osobistych wyjazd odwołał.
Politycy PO denerwowali się, że na Śląsk tego samego dnia zamierza jechać Jarosław Kaczyński. – Chce przyćmić w mediach relacje z wizyty premiera – oceniał jeden z nich.