Przed wyborami PO obiecywała przywrócenie apolitycznej służby cywilnej. W tym celu w listopadzie 2008 r. uchwaliła ustawę, która znosiła wprowadzone przez PiS zmiany, m.in. zlikwidowała Państwowy Zasób Kadrowy, a stanowiska dyrektorów generalnych urzędów i dyrektorów komórek organizacyjnych zostały z powrotem włączone do służby cywilnej.
– Bardzo dobrze, że tak się stało, gdyż dzięki temu wróciliśmy do konstytucyjnego modelu służby cywilnej – mówi „Rz” prof. Kazimierz Działocha z Uniwersytetu Wrocławskiego, były członek Rady Służby Cywilnej.
[wyimek]Na czele rady premier Donald Tusk postawił wiceszefa swojej kancelarii Adama Leszkiewicza[/wyimek]
Ale zdaniem opozycji i części ekspertów te zmiany wcale nie rozwiązują sprawy. – Wróciliśmy po prostu do dawnej hipokryzji politycznej. Stanowiska urzędnicze nadal będą obsadzane z partyjnego klucza, ale będziemy udawać, że dzieje się to w ramach procedury służby cywilnej – uważa poseł PiS Mariusz Błaszczak. Jako przykład takiej hipokryzji wymienia nominacje do Rady Służby Cywilnej.
15-osobowa rada ma doradzać premierowi w sprawach służby cywilnej. Ocenia m.in. przebieg postępowań kwalifikacyjnych na wyższe stanowiska urzędnicze, może też wysłać swojego przedstawiciela, by obserwował przebieg naboru.