Koniec ery politycznych singli

Nawet znane twarze bez wsparcia dużych partii nie mają szans na odgrywanie znaczącej roli

Publikacja: 31.03.2011 02:50

Koniec ery politycznych singli

Foto: ROL

Adam Bielan nie jest już w PJN. Został wykluczony w związku z podejrzeniami o próbę rozbicia tej partii. Nie wraca też do PiS. Jest politycznym singlem i jeśli nie sprzymierzy się z którąś z partii, skazany jest na porażkę.

– Ci, którzy chcą funkcjonować poza którymś z czterech największych ugrupowań, nie mają większych szans. Bo polska scena polityczna się stabilizuje. Zbliża się koniec ery białych, samotnych żagli – ocenia Rafał Chwedoruk, politolog z Uniwersytetu Warszawskiego.

Chełpliwe przekonanie

Jego zdaniem tę tezę potwierdzają „powroty do Canossy" Leszka Millera, Józefa Oleksego, Kazimierza M. Ujazdowskiego czy Ludwika Dorna.

Wszyscy oni przeprosili się z dużymi partiami, z którymi kiedyś współpracowali. Mają na koncie próby tworzenia własnych ugrupowań.

Miller opuścił SLD w 2007 r., po tym gdy mimo rekomendacji łódzkiego Sojuszu nie trafił na listy wyborcze do Sejmu. Partią rządził wtedy Wojciech Olejniczak. Były premier wystartował do Sejmu z list Samoobrony. 4142 głosy nie wystarczyły, by zdobyć mandat. Miller postanowił jednak założyć nową partię – Polska Lewica. Dziś te decyzje ocenia jednoznacznie: były błędne. – Kierowało mną takie chełpliwe, intuicyjne przekonanie, że pojedynczy polityk o znanym nazwisku może się przebić do najwyższego kręgu – mówi „Rz".

Co podcięło mu skrzydła? – Wszystko, co nie jest problemem dla polityka funkcjonującego w dużej partii, dla osoby działającej poza taką – jest. Trzeba wynająć salę na konferencję prasową. Ci, którzy chcą działać w nowej partii, muszą przyjechać z odległych części kraju i liczą chociażby na częściowy zwrot kosztów podróży. To trudne bez dotacji z budżetu – opowiada Miller. – Przekonanie, że samotnemu politykowi może się powieść, jest błędne. I można w tym błędzie trwać albo z niego wyjść.

Miller wyszedł rok temu. W grudniu 2009 r. złożył deklarację członkowską do SLD. W styczniu 2010 r. zrezygnował z członkostwa w Polskiej Lewicy i w tym samym miesiącu został przyjęty do Sojuszu. Pomogło mu też to, że w tym ugrupowaniu zmieniła się władza. – Olejniczak wypychał polityków starszego pokolenia, więc jego konkurent Grzegorz Napieralski zaczął ich przyjmować – zaznacza Jarosław Flis, socjolog z Uniwersytetu Jagiellońskiego. – Przyjął strategię budowania twardej, zwartej bazy zakorzenionej w PRL, odwoływania się do lat, gdy SLD miało najlepsze samopoczucie, bo miało realną władzę. Jak pokazały wybory do sejmiku, ta strategia przyniosła dobre efekty.

W jej ramach swoje miejsce w SLD odnalazł także Józef Oleksy. Został przyjęty do partii w lutym 2010 r. Nie było go w niej trzy lata. Opuścił szeregi Sojuszu w 2007 r. po opublikowaniu jego rozmowy z Aleksandrem Gudzowatym, w której nie najlepiej wypowiadał się o kolegach z lewicy.

Powrót wezyra

Zaskakujące powroty były także na prawicy. Do PiS we wrześniu 2010 r. przystąpili politycy tworzący najpierw Polskę XXI, a potem Polskę Plus: Kazimierz M. Ujazdowski, Jerzy Polaczek, Jarosław Sellin. Odchodzili z Klubu PiS trzy lata temu, krytykując wodzowski sposób zarządzania partią przez Jarosława Kaczyńskiego. Wrócili po katastrofie smoleńskiej.

– Przed 10 kwietnia byliśmy bardzo zdeterminowani, by budować własne środowisko. Ale tragedia nami wstrząsnęła. Także po ludzku – mówił wtedy „Rz" Sellin. Wcześniej to środowisko, również po katastrofie smoleńskiej, zdecydowało się wycofać swojego kandydata na prezydenta Ludwika Dorna i poprzeć Jarosława Kaczyńskiego. Tego samego dnia Dorn zrezygnował z członkostwa w Polsce Plus. W wyborach poparł Marka Jurka. A jednak 7 grudnia podpisał porozumienie z PiS. Ma w najbliższych wyborach startować z list tej partii. W zamian do końca kadencji ma nie krytykować wewnętrznych spraw ugrupowania.

– Jeśli natomiast zdarzy się przypadek istotnej różnicy poglądów w kwestiach dotyczących np. linii politycznej, wtedy nie będę podejmował polemiki bezpośredniej, ale prezentował swoje zdanie na zasadzie odmiennego poglądu – relacjonował Dorn portalowi Wp.pl.

Tłumaczy też, że nie wraca do PiS, ale jest tylko „przyjacielem ludu PiS-owskiego".

– Po tym gdy ostro wcześniej krytykował to, co się dzieje  w PiS, to zaskakujący i niezbyt ładny powrót – ocenia dr Anna Materska-Sosnowska, politolog z UW.

Dorn do 2007 r. był nazywany trzecim bliźniakiem. Podczas pracy w rządzie PiS popadł jednak w konflikt z Jarosławem Kaczyńskim. W 2008 r. został ostatecznie wykluczony z partii. Wcześniej mówił m.in. o „susłoizacji" PiS oraz o dworze eunuchów, którzy mieli otaczać sułtana, czyli prezesa. W odwecie Joachim Brudziński porównał go do wyleniałego i zgorzkniałego wezyra. Jak Dorn wyobraża sobie teraz współpracę z partią? „Pozostaję poza PiS, więc nic mnie w nim nie uwiera".

Dlaczego nie przyłączył się do PJN? Rozmowy były. Nieoficjalnie działacze tego ugrupowania mówią, że brali pod uwagę jego przyjęcie, ale z przeprowadzonych przez nich badań wynikało, że nie zyskają na tym zbyt wiele. A Dorn uchodzi za osobę trudną. Pod koniec roku krytykował PJN. Jednak 8 marca ich klub złożył w Sejmie projekt uchwały dotyczący obliczania długu publicznego przez UE. Jego autorem jest właśnie Dorn. Tłumaczył dziennikarzom, że najpierw zwrócił się w tej sprawie do Klubu PiS, ale ten nie zdecydował się na poparcie inicjatywy. Zdaniem wiceprezes Beaty Szydło współpraca z Dornem będzie kontynuowana. – Jest posłem niezależnym, więc ma prawo do zgłaszania różnych propozycji – mówiła PAP.

Chwedoruk zaznacza z kolei, że PiS może być w najbliższych miesiącach jedną z partii najbardziej otwartych na nowe osoby. By zatrzeć wrażenie po odejściu polityków do PJN. Poza tym do Polski nie chcą wracać europarlamentarzyści – Zbigniew Ziobro, Jacek Kurski czy Tadeusz Cymański, którzy mogliby się stać lokomotywami wyborczymi do Sejmu.

Co jakiś czas w kontekście startu z PiS pojawia się nazwisko Jana Rokity. – To byłoby moje marzenie. Namawiam go, mówię, że Polska woła o jego powrót. Ale on się nie garnie – mówi „Rz" Nelli Rokita.

Sam Jan Rokita napisał „Rz" w e-mailu: „Pomny przestrogi danej Alcybiadesowi przez Sokratesa, iżby się doskonałością własnej duszy w końcu zajął, a nie ciągle tylko Atenami – temu właśnie staram się głównie poświęcać. Więc o czynnym udziale w walce politycznej nie myślę".

Komu pokutny worek

Samodzielnie funkcjonuje na scenie politycznej Włodzimierz Cimoszewicz. Jest senatorem. Nie odgrywa jednak niemal żadnej roli w polityce.

Swoją samotną walkę o wyborców kontynuuje Marek Jurek. Prawica RP podjęła decyzję o samodzielnym starcie w jesiennych wyborach. – Popiera nas ćwierć miliona Polaków i  mamy szansę na zdobycie większego poparcia – uważa.

Jego rozmowy z PiS nie przyniosły rezultatu, bo chciał, by było to porozumienie, a nie wchłonięcie przez PiS.

Większość ekspertów nie daje szans Januszowi Palikotowi. W październiku założył swoje ugrupowanie Ruch Poparcia Palikota i odszedł z PO.

Wojciech Jabłoński,  politolog z Uniwersytetu Warszawskiego, mówił o nim w „Rz" jako o pierwszej ofierze Facebooka, bo dał się zwieść poparciu udzielonemu przez internautów i uwierzył, że to się przełoży na realny sukces partii. Miller sądzi, że Palikot i PJN otrzymają taką samą lekcję pokory jak on. – Ja też dostawałem na początku swojej działalności setki e-maili – mówi.

PJN ciągle jeszcze walczy, by stać się silnym magnesem dla dryfujących samotnie singli lub tych, którzy są na obrzeżach dużych partii. Klub parlamentarny tej partii liczy teraz 19 parlamentarzystów. Jest wśród nich jeden senator, Jacek Swakoń, który dołączył do PJN 19 stycznia (w poprzednich wyborach startował z PO).

Jednak krytycy PJN, zwłaszcza z PiS, odejście Bielana uważają za pierwszy sygnał rozpadu. I namawiają do powrotu. – Jarosław Kaczyński ma wielkie serce – mówił wczoraj w Radiu TOK FM europoseł PiS Ryszard Czarnecki. Choć szansa na powrót nie jest dla wszystkich. Kryterium dyskwalifikującym ma być prowadzenie ubiegłej jesieni rozmów z Palikotem. W tym kontekście wymienia się przede wszystkim Joannę Kluzik-Rostkowską i Pawła Poncyljusza.

A co Bielanem? Brudziński mówił niedawno w TVN 24: – Jeżeli ubierze się w wór pokutny i do Canossy się uda, to – a jest okres Wielkiego Postu – ma okazję, by trochę popiołu na swoją głowę posypać, rozważymy taką możliwość.

Adam Bielan nie jest już w PJN. Został wykluczony w związku z podejrzeniami o próbę rozbicia tej partii. Nie wraca też do PiS. Jest politycznym singlem i jeśli nie sprzymierzy się z którąś z partii, skazany jest na porażkę.

– Ci, którzy chcą funkcjonować poza którymś z czterech największych ugrupowań, nie mają większych szans. Bo polska scena polityczna się stabilizuje. Zbliża się koniec ery białych, samotnych żagli – ocenia Rafał Chwedoruk, politolog z Uniwersytetu Warszawskiego.

Pozostało 94% artykułu
Wybory prezydenckie
PSL nie wystawi własnego kandydata w wyborach prezydenckich. Ludowcy poprą Szymona Hołownię
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Polityka
Rozliczanie PiS. Adrian Zandberg: Ludzie już żyją czymś innym
Polityka
Wybory prezydenckie 2025: Pojawił się nowy kandydat. Kim jest?
Polityka
Tobiasz Bocheński odniósł się do sprawy Marcina Romanowskiego. "Nie ukrywałbym"
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Polityka
Nowy sondaż partyjny: PiS zyskuje. Dystans między KO coraz mniejszy