Brytyjski piosenkarz miał wystąpić wczoraj w kazachskiej stolicy na zaproszenie prezydenta Nursułtana Nazarbajewa, który jutro obchodzi 71. urodziny. W 2008 r. trzy dni poprzedzające jego urodziny ogłoszono świętem narodowym. Równocześnie Kazachowie obchodzili wczoraj Dzień Astany z okazji przeniesienia tam stolicy z Ałma Aty 13 lat temu. Występ Stinga miał stanowić ukoronowanie uroczystości.
Rok temu na cześć Nazarbajewa zaśpiewał w Astanie włoski tenor Andrea Bocelli. Brytyjski muzyk w ostatniej chwili odwołał jednak swój koncert za namową organizacji obrony praw człowieka Amnesty International, którą wspiera od 1981 r. AI przypomniała mu o represjach władz wobec strajkujących robotników naftowych. 26 maja kilka tysięcy pracowników kazachskiej firmy UzenMunaiGas przystąpiło do strajku, protestując przeciwko cięciom płacowym.
Według Amnesty setki z nich trafiło do więzienia, tak jak broniący ich adwokat. Firma znajdująca się pod państwową kontrolą uznała, że strajk jest nielegalny. Zdaniem AI, występując w Astanie muzyk „wysłałby fałszywy sygnał, że represje stosowane przez kazachskie władze są akceptowane".
Sting uznał więc, że „pracownicy sektora gazowego i naftowego oraz ich rodziny potrzebują naszego wsparcia i zwrócenia przez międzynarodowe media uwagi na ich sytuację. (...) Strajki głodowe, aresztowania pracowników i dziesiątki tysięcy strajkujących – to wyznacza pewną granicę, której nie mam zamiaru przekraczać" – napisał w komunikacie.
Dwa lata temu Sting o wiele mniej wrażliwie podchodził do kwestii praw człowieka w Azji Centralnej. Wystąpił wówczas w sąsiednim Uzbekistanie, którego władze są powszechnie uważane za jeden z najbardziej represyjnych reżimów w krajach powstałych po rozpadzie Związku Radzieckiego. Wtedy, podobnie jak i teraz, media zarzuciły mu hipokryzję.