Rządowe projekty ustaw, które trafiają do Sejmu, traktowane są przez posłów Platformy jako dokumenty, z którymi się nie dyskutuje. Po prostu się je uchwala. Im szybciej i sprawniej, tym lepiej. Tak ekspresowo procedowane ustawy okazują się często zwykłymi prawnymi bublami, które wymagają poprawy od razu po uchwaleniu.
To, jak w Polsce powstają dziś niedoróbki legislacyjne, świetnie ilustruje przykład rządowego projektu nowelizacji ustawy o ewidencji ludności i dowodach osobistych.
Trzypunktowa rządowa nowelizacja, której zapisy mieszczą się na jednej kartce, została przegłosowana w komisji mimo zgodnych głosów krytyki ze strony opozycji. Słusznej, bo do 3-punktowej nowelizacji sami posłowie Platformy wnieśli dwie poprawki. Jedną dorzucił poseł PiS.
Po ekspresowym pierwszym czytaniu w komisji administracji, w ubiegłym tygodniu Sejm nowelizację przegłosował. Teraz trafi do Senatu.
Celem nowelizacji ustawy o ewidencji ludności i dowodach osobistych z 1974 roku oraz ustawy o ewidencji ludności z 2010 roku było dostosowanie przepisów w nich zawartych do ustawy o obywatelstwie polskim z 2009 r. Zmiany dotyczyły m.in. poszerzenia katalogu organów zobowiązanych do informowania gmin prowadzących ewidencję ludności oraz wydających dowody osobiste o ministra spraw wewnętrznych.