– To dla nas nieakceptowalne. Nasz elektorat mieszka w małych miasteczkach i na wsi, gdzie często nie kursuje PKS, a utrata prawa jazdy oznacza koniec możliwości zarobkowania – mówi jeden z polityków Solidarnej Polski. Jego zdaniem to wątpliwości szefa SP, zarazem ministra sprawiedliwości i prokuratora generalnego, Zbigniewa Ziobry powodują zwłokę w pracach nad projektem, który miał zrewolucjonizować prawo o ruchu drogowym.
Premier Mateusz Morawiecki zapowiedział go już w swoim exposé w listopadzie ubiegłego roku. – Polska jest dziś bezpiecznym krajem, ale wciąż jest jeden wyjątek. To bezpieczeństwo na drogach – powiedział.
Szybko przeszedł do statystyk wypadków z udziałem pieszych, w których Polska jest w ogonie Europy. – Nie może być dłużej tak, że przejście dla pieszych jest najbardziej niebezpiecznym elementem na drogach.
Badania pokazują, że piesi zachowują się w większości roztropnie na przejściach. Dlatego wprowadzimy pierwszeństwo pieszych jeszcze przed wejściem na przejście – powiedział szef rządu.
Zapowiedź brzmiała zaskakująco, bo pomysł zmuszenia kierowców do zatrzymywania się na widok pieszego zbliżającego się do zebry kojarzył się dotąd z organizacjami o lewicowym światopoglądzie. I początkowo prace toczyły się dość dynamicznie.