– Ignacy Daszyński powinien mieć w Warszawie pomnik, bo to wielki niepodległościowy patriota – mówi „Rz” wicemarszałek Sejmu Jerzy Wenderlich z SLD. Stanął właśnie na czele komitetu honorowego budującego w stolicy pomnik przedwojennego socjalisty.
SLD mocno postawił na politykę historyczną. Od kilku miesięcy podkreśla dobre strony PRL i sięga po zasłużone postaci międzywojnia.
Daszyński jako jedyny z twórców polskiej niepodległości nie ma pomnika w Warszawie. 11 listopada 2012 roku zauważył to prezydent Bronisław Komorowski. – Brakuje tu upamiętnienia, w którym moglibyśmy oddać hołd wspaniałym postaciom związanym z niepodległościowym socjalizmem – powiedział prezydent, który podczas marszu zatrzymał się m.in. pod pomnikami Józefa Piłsudskiego, Wincentego Witosa i Romana Dmowskiego.
Politycy SLD już wcześniej domagali się tego pomnika, jednak zdaniem Wenderlicha impulsem była wypowiedź prezydenta. – W szeroki komitet honorowy weszło sporo osób, którym jest bliska działalność Ignacego Daszyńskiego – podkreśla. Wymienia m.in. prezydenta Krakowa Jacka Majchrowskiego, aktorkę Sławomirę Łozińską, reżysera Janusza Kijowskiego i historyka starożytności Aleksandra Krawczuka.
– Komitet to ciało zupełnie niepolityczne, bez klucza partyjnego – zapewnia Wenderlich. Jednak większość jego członków w przeszłości sympatyzowało z SLD, a nawet pełniło funkcje z poparciem partii. W skład komitetu wszedł też szef SLD Leszek Miller. Dlatego pomysł budowy pomnika trudno oceniać inaczej niż jako kolejną odsłonę polityki historycznej realizowanej przez Sojusz.